Po trzech wzrostowych sesjach na rynku niklu, początek tygodnia przyniósł nam znaczący spadek cen, sugerujący jednocześnie, że korektę wzrostową mamy już za sobą.
Kontrakty notowane na londyńskiej giełdzie towarowej spadły w poniedziałek o 4,5% z 35000 USD do 33500 USD, po tym jak podano informacje, że zapasy tego surowca wzrosły o 4,3% do 11, 838 ton.
W trendzie spadkowym znajdujemy się już od połowy maja, kiedy to ceny tego surowca ukształtowały się na rekordowo wysokim poziomie 53000 tyś USD za tonę i wszystko wskazuje na to, że najbliższe miesiące mogą przynieść nam dalszy spadek cen niklu.
Zapasy nieprzerwanie rosną już od początku roku, gdzie ich poziom zdążył się praktycznie podwoić, a dodatkowo wielu z największych światowych konsumentów tego surowca zapowiedziało ograniczenie zużycia, co ma doprowadzić do ograniczenia kosztów.
Całkowicie odwrotna sytuacja notowana jest natomiast na rynku cyny, gdzie ograniczenia wydobycia w drugim największym producencie tego surowca, Indonezji, doprowadziły do 10% wzrostu cen w piątek z 14100 USD do 15500 USD za tonę.
Do takiej sytuacji doszło po tym jak rząd tego kraju zapowiedział ograniczenie nielegalnego wydobycia tego surowca, przez podmioty nie posiadające licencji.
Według różnych szacunków może to doprowadzić do spadku produkcji o ponad 30% w tym kraju.
Z drugiej strony popyt na ten surowiec nieprzerwanie rośnie. Sytuacja na rynku cyny, przypomina kształtowanie się cen na rynku niklu w 2006 roku, kiedy również problemy z podażą nie były w stanie sprostać rosnącemu popytowi. Aż do majowej przeceny, ceny niklu zdążyły wzrosnąć o prawie 400%.
