Na światowym rynku ropy utrzymuje się nadwyżka produkcji, ceny trzymają niski poziom, ale Arabia Saudyjska nie tylko pompuje "czarne złoto" na potęgę, ale chce także przeforsować na piątkowym szczycie OPEC utrzymanie wysokiego wydobycia przez kolejne pół roku. Cel jest ten sam od kilku miesięcy: pozbyć się z rynku konkurencji spoza OPEC - głównie USA i Rosji. Dla tej drugiej niskie ceny ropy oznaczają olbrzymie straty dla budżetu.
- Nasza strategia przynosi efekty - zapewnia saudyjski minister ropy i zasobów mineralnych Ali al-Naimi, mimo że wojna cenowa zaczyna zagrażać finansom królestwa.
Ankietowani przez Bloomberga analitycy przewidują, że kartel zdecyduje o utrzymaniu dotychczasowego poziomu wydobycia wynoszącego 30 mln baryłek dziennie. To może spowodować spadek cen tego surowca na światowych rynkach i zaszkodzić zarówno amerykańskiemu, jak i rosyjskiemu przemysłowi naftowemu.
Jak informuje "The Economic Times", produkcja ropy naftowej w marcu i kwietniu w Arabii Saudyjskiej niemal osiągnęła rekordowy poziom z 1980 roku. Bardzo wysokie tempo wydobycia utrzymują także lokalni sojusznicy Saudów - Kuwejt i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Także Irak zwiększa skalę produkcji, a Iran snuje plany powrotu na rynek po kilku latach ciężkich sankcji.
Choć wpływowy saudyjski minister ropy przekonuje, że nie wie, jaką decyzję podejmie kartel na pierwszym od listopada szczycie w Wiedniu, obecna skala produkcji, która o 3 proc. przekracza ustalony wówczas poziom, wyraźnie wskazuje, w jakim kierunku będzie szła dalsza polityka kartelu.
Cena referencyjnej baryłki Brent oscyluje obecnie wokół 65 dolarów. To o 40 proc. drożej niż w styczniu, gdy ceny osiągnęły minimum po spadku o niemal równo połowę w drugim półroczu 2014 r.
- Odpowiedź brzmi "tak" - odpowiada al-Naimi na pytania, czy saudyjska strategia utrzymywania wysokiej produkcji ropy pomimo nadwyżki tego surowca na światowych rynkach przynosi efekty. - Popyt się zwiększa, podaż spada - przekonuje.
Kluczowym czynnikiem, który spowodował załamanie się cen ropy w zeszłym roku było zwiększenie wydobycia "czarnego złota" przez amerykańskich producentów do najwyższego od lat poziomu. USA stały się praktycznie samowystarczalne w kwestii wewnętrznej konsumpcji ropy - zamrożenie importu spowodowało gwałtowną przecenę ropy na światowych rynkach.
Bardzo boleśnie odczuło to wiele krajów, które są uzależnione od eksportu ropy - od Wenezueli przez Nigerię po Rosję, a spadek cen poniżej poziomu rentowności produkcji przyniósł też ograniczenie odwiertów w USA aż o 60 proc. od grudnia.
Sama Arabia Saudyjska też ponosi bardzo wysokie koszty wojny cenowej na rynku ropy. Wyraźnie zmniejszone wpływy z eksportu przy zwiększaniu programów socjalnych dla utrzymania pokoju społecznego oraz pochłaniającej ogromne kwoty operacji w Jemenie powodują, że kraj ten musi sięgać po rezerwy walutowe. Szacuje się, że tylko w lutym i marcu Arabia Saudyjska pozbyła się rezerw o wartości 36 mld dol. Na dłuższą metę taka sytuacja może mocno nadszarpnąć finanse tego najpotężniejszego kraju Bliskiego Wschodu.
Główną areną walki rynkowej producentów ropy stały się Chiny, największy konsument energii na świecie. Udział w tym rynku kosztem Iranu, Rosji i Angoli zwiększyła Arabia Saudyjska.
Jak przewiduje Międzynarodowa Agencja Energii, światowa konsumpcja ropy naftowej zwiększy się w bieżącym roku o 1,1 mln baryłek dziennie do poziomu 93,6 mln baryłek. Zeszłoroczny wzrost konsumpcji wyniósł 0,7 mln baryłek dziennie.
Czytaj więcej w Money.pl