Wszystko zaczęło się od gigantycznego spadku ropy naftowej. Nad ranem cena baryłki była blisko 30 proc. niższa niż przed weekendem. Takiego załamania w tak krótkim czasie nie było od 30 lat.
W związku z tym, że rynki finansowe działają na zasadzie naczyń połączonych, panika udzieliła się też inwestorom na innych giełdach. Po blisko 5-procentowych spadkach na giełdach w Azji przyszedł czas na otwarcie sesji na europejskich parkietach. Tak jak można było się spodziewać, indeksy poleciały w dół.
W niektórych krajach regionu straty są nawet większe. Główne indeksy są od 4 do 10 proc. pod kreską. Stosunkowo najmniejsza wyprzedaż akcji jest we Włoszech i Turcji. Do 10 proc. dochodzą spadki w Wielkiej Brytanii i Norwegii.
Jak na tym tle wypada warszawska GPW? Nienajlepiej. WIG20 po niecałej godzinie od rozpoczęcia sesji traci na wartości około 6,5 proc. W efekcie kurs spadł w okolice 1650 pkt. To najniższy poziom od kwietnia 2009 roku (licząc według kursów zamknięcia).
Niektóre największe spółki tracą jeszcze więcej. KGHM jest już pod kreską około 11 proc. Prawie 10 proc. na minusie jest też Santander i JSW. O skali popłochu wśród inwestorów świadczy fakt, że najmocniejsza w WIG20 spółka traci już ponad 4 proc. Mowa o PKN Orlen i Cyfrowym Polsacie.
Czytaj więcej: Dr Doom przepowiada krach na giełdach. Radzi trzymać gotówkę
Nie ma branży, która nie cierpiałaby na odpływ kapitału. Spółki górnicze tracą ponad 10 proc., a chemiczne około 8 proc. Blisko 6-7 proc. pod kreską jest odzieżówka, spożywka czy banki. Nawet sektor gier wideo, który w ostatnim czasie był bardzo mocny, dołuje w podobnej skali.
- Ostatnie dwa tygodnie na rynkach finansowych były bardzo burzliwe. To jednak nic w porównaniu z sytuacją, którą mamy dziś. Inwestorów ogarnęła panika - komentuje Przemysław Kwiecień, główny ekonomista Domu Maklerskiego XTB.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl