W Polsce w ostatnich miesiącach jedną z najważniejszych instytucji jest NBP, który włączył się do walki z inflacją i drastycznie podnosi stopy procentowe. Na tym cierpią m.in. miliony osób spłacających kredyty.
W środę uwaga koncentruje się na decyzji amerykańskiego banku centralnego, który nie tylko zdecyduje o stopach procentowych, ale też musi podjąć decyzję o przyszłości programu wsparcia gospodarki (tzw. program QE), w ramach którego co miesiąc drukowane są miliardy dolarów.
- Ostatnie posiedzenie Fed w tym roku może być przełomowe - podkreśla Łukasz Zembik, ekspert TMS Brokers.
Eksperci domu maklerskiego XTB wskazują wręcz, że może być to najważniejsza decyzja w USA w tym roku. Jej skutki odczują nie tylko Amerykanie, ale i cały świat. Odłączenie drukarek będzie skutkować odpływem ogromnej ilości pieniędzy, które przez długi czas rozlewały się po światowych rynkach finansowych.
Decyzja Fed - oczekiwania i konsekwencje
- To wydarzenie może też mieć spore znaczenie dla polskiej waluty. Jastrzębi Fed może wznowić trend umocnienia dolara, który co do zasady jest dla złotego niekorzystny - ostrzega Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.
W środę po godzinie 13.00 kurs dolara wynosił niecałe 4,10 zł. Widać było tendencję do lekkiego spadku notowań, które jeszcze dzień wcześniej sięgały niemal 4,12 zł. Podobnie było z euro, które jest wyceniane poniżej 4,62 zł.
Decyzję Fed poznamy o godzinie 20.00 czasu polskiego. Czego oczekiwać? Prognozy ekonomistów zakładają utrzymanie bez zmian praktycznie zerowych stóp procentowych. Są takie nieprzerwanie od momentu wybuchu pandemii COVID-19. Za to zmiany mogą zajść w kwestii drukowania dolarów.
- Najważniejszą niewiadomą nie jest to, czy Fed podejmie decyzję o szybszym wyjściu z QE i przyspieszy redukcję o 30 mld dolarów miesięcznie, czy nie. To jest raczej pewne po ostatnich wypowiedziach Powella - ocenia Zembik.
Oczekuje, że z procesu skupu aktywów Rezerwa Federalna wyjdzie już w marcu, a nie w połowie roku, jak jeszcze niedawno oczekiwano.
Dodaje, że najważniejsza wydaje się być kwestia czy amerykańska instytucja po szybkim odłączeniu drukarek zdecyduje się na szybki wzrost stóp procentowych. Np. w połowie przyszłego roku.
Amerykańska gospodarka przegrzana
- Fed do listopada prowadził politykę taką samą jak w apogeum kryzysu w kwietniu ubiegłego roku. Dopiero na poprzednim posiedzeniu zdecydowano się na stopniową redukcję dodruku, ale Jerome Powell stwierdził, że "to nie czas na wyższe stopy" - przypomina Przemysław Kwiecień.
Ekspert XTB zauważa jednak, że od tego czasu amerykańska gospodarka daje oznaki coraz większego przegrzania. Stopa bezrobocia w USA spadła do poziomów bliskich tym sprzed pojawienia się koronawirusa, sprzedaż detaliczna (napędzana hojnymi transferami socjalnymi) jest wyższa niż kiedykolwiek, nowych bezrobotnych jest najmniej od ponad 50 lat i przede wszystkim ceny rosną w najwyższym tempie od niemal czterech dekad (6,8 proc. w listopadzie).
- Mając to wszystko na uwadze sam fakt, że Fed jeszcze cały czas drukuje pieniądze, dla kogokolwiek myślącego racjonalnie musi być ewidentnym absurdem. Z ekonomicznego punktu widzenia należałoby ów dodruk natychmiast przerwać i podnieść stopy procentowe - podkreśla Kwiecień.
Jednocześnie dodaje, że to się nie wydarzy, ale można mieć nadzieję na to, iż wreszcie Fed zacznie nieco zmieniać swoją politykę. Ważne były niedawne słowa szefa banku centralnego, który przyznał, że inflacja nie jest tylko przejściowa i to poważniejszy problem. Gdy podobnie optykę zmieniał prezes NBP, następnym krokiem były podwyżki stóp procentowych.
- Rynek oczekuje, że Fed przyspieszy tempo redukcji skupu aktywów i przede wszystkim wypowie się jaśniej w kwestii podwyżek stóp na 2022 rok. Jest szansa, że pierwsza nastąpi w maju, zaś kolejna we wrześniu - ocenia ekonomista XTB.