Tematem numer jeden stają się za to oczekiwane obniżki stóp w przyszłym roku. Tak wynika bowiem z tzw. projekcji członków Fedu, którzy – średnio rzecz biorąc – spodziewają się spadku stóp łącznie o 75 punktów bazowych w 2024 r., co by dawało trzy małe cięcia. Nie wiadomo natomiast, kiedy cykl obniżek miałby się dokładnie rozpocząć. W grę wchodzi maj-czerwiec, ewentualnie marzec.
Amerykański (i nie tylko – nasz rodzimy również) rynek akcji zareagował bardzo entuzjastycznie na "gołębie" projekcje, a indeks S&P 500 znalazł się w chwili pisania tego komentarza o kroczek od rekordu wszech czasów z początku 2022 r. Mocno spadły też rentowności obligacji skarbowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co się dzieje na giełdach?
Nasz wykres pokazuje, że o ile okres podwyżek stóp był historycznie mało udany dla akcji na Wall Street – i pod tym względem najnowsze wydarzenia nie były żadnym wyjątkiem – to następująca po nim faza braku zmian kosztów pieniądza była, dla odmiany, wyraźnie korzystna. Nie tak dobra, jak okres po obniżkach stóp, ale średnia zwyżka S&P 500 o 20,6 proc. w skali roku robi wrażenie.
Coraz bardziej gołębi przekaz Fedu pozwala coraz mocniej obstawiać tezę, że ostatnia w tym cyklu podwyżka stóp miała miejsce w lipcu. I od tego czasu S&P 500 jest coraz wyraźniej na plusie, nawet mimo początkowej korekty w pierwszych miesiącach.
Ale czy inwestorzy giełdowi powinni modlić się o jak najszybszą obniżkę stóp? Historia sugeruje, że raczej nie, bo faza cięć stóp była, średnio rzecz biorąc, zdecydowanie najgorsza dla rynku akcji. Nie zawsze, ale jednak w wielu przypadkach rozpoczęcie obniżek było bowiem sygnałem, że w gospodarce zaczyna dziać się coś mocno niepokojącego.
Wniosek? Najlepiej, żeby inwestorzy jak najdłużej żyli oczekiwaniami na cięcia stóp procentowych w USA, ale jednocześnie przydałoby się, żeby Fed nie miał powodów do szybkiego rozpoczęcia cyklu obniżek – taki jest werdykt historycznych prawidłowości.
Tomasz Hońdo, starszy ekonomista Quercus TFI