Głębsze spadki amerykańskiego indeksu giełdowego S&P 500, takie jak ostatnio w trakcie 2022 r. (gdy wartość indeksu w pewnym momencie skurczyła się o jedną czwartą, licząc od szczytu), a wcześniej przykładowo w trakcie pandemicznego krachu w I kw. 2020 r., są najczęściej związane z trwającym lub mającym zaraz nadejść spowolnieniem lub nawet załamaniem (jak w 2020 r.) wzrostu amerykańskiego PKB. Z kolei wspinaczce S&P 500 na nowe szczyty towarzyszą zwykle rosnące, mające zaraz zacząć rosnąć, lub przynajmniej stabilnie wysokie, słupki z rocznymi zmianami PKB.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostatnie kwartały to zdecydowanie ta druga sytuacja. Dynamika PKB swój dołek ustanowiła jeszcze w IV kwartale 2022 r., niemal ocierając się o recesję, strach, przed którą zdominował większość ówczesnych prognoz inwestycyjnych. Tymczasem ubiegły rok wbrew tym powszechnym obawom, okazał się zaskakująco pozytywny. Słupki z roczną dynamiką PKB krok po kroku wspinały się na coraz wyższe pułapy, by w IV kwartale 2023 r. osiągnąć 3,1 proc. rok do roku (lub też 3,3 proc. w popularnym w USA ujęciu zannualizowanym).
Nie tylko zatem, jak na razie udało się uniknąć recesji, ale gospodarka nawet solidnie przyspieszyła.
S&P 500 sięgnął po nowy rekord
Nic dziwnego, że w tym środowisku akcje również pozytywnie zaskoczyły i ostatnie kwartały spędziły na konsekwentnej wspinaczce. Indeks S&P 500 odrobił w końcu całe straty z 2022 r., a w styczniu zaczął znów bić rekordy wszech czasów. I jest już tylko o krok pułapu 5000 pkt.
Co dalej? Prognozowanie trendów w gospodarce bywa bardzo trudne, co dowodzą ubiegłoroczne zaskoczenia, ale wydaje się, że największe przyspieszenie PKB jest już raczej za nami. Roczne tempo PKB doszło już bowiem do pułapu, przy którym historycznie było już raczej trudno o znaczącą poprawę (nie licząc niezwykle specyficznego okresu po pandemii).
Ale jak na razie jest szansa przynajmniej na stabilizację tego tempa. Szeroko komentowany model oddziału Fedu z Atlanty (tzw. GDPNow) szacuje, na chwilę obecną, wzrost PKB w trwającym I kwartale na ok. 3,2 proc. rok do roku (po przetłumaczeniu przez nas ze zannualizowanego 2,4 proc.) – to ciągle solidne tempo.
Oczywiście w którymś momencie gospodarka może się zacząć w końcu uginać pod presją wysokich stóp procentowych, sprawiając dla odmiany niemiłą niespodziankę, ale z drugiej strony pamiętajmy też, że 2024 r. jest rokiem wyborów prezydenckich w USA – w interesie urzędującej głowy państwa jest bez wątpienia podtrzymanie solidnego wzrostu gospodarki.
Tomasz Hońdo, starszy ekonomista Quercus TFI