W czwartek UOKiK zakazał przejęcia Eurozet przez Agorę. Uzasadnienie? W wyniku koncentracji powstałaby silna grupa radiowa, mogąca ograniczać konkurencję na rynku reklamy radiowej.
- Skupienie w rękach dwóch przedsiębiorców ok. 70 proc. udziału w rynku nie pozostawiałoby zbyt wiele przestrzeni dla pozostałych, często niewielkich podmiotów, zatem szkody dla rynku i konkurencji byłyby niezwykle poważne – argumentuje w czwartkowym komunikacie Tomasz Chróstny, prezes UOKiK.
- Jestem zdumiony wyliczeniami, które zostały przedstawione przez UOKiK. Komunikat jest enigmatyczny i nie daje wystarczająco silnych argumentów, że takie zagrożenie powstanie – ocenia Tomasz Kowalski, prof. UW i współtwórca ustawy medialnej z 2008 roku (zawetowanej przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego).
Agora stoi na czele grupy kapitałowej, która zajmuje się głównie działalnością prasową, wydawniczą i radiową (główne stacje to TOK FM, Radio Złote Przeboje, Radio Pogoda, Rock Radio), a także sprzedażą reklam. Natomiast Eurozet produkuje i nadaje programy radiowe (główne stacje to Radio ZET, Meloradio, Antyradio, Radio Plus, Chili ZET), sprzedaje czas reklamowy, a także zarządza serwisami internetowymi.
- Oczywiście Radio Zet i RMF to duzi udziałowcy na rynku. Ale jest też przecież radio publiczne, które ma znaczące udziały, są inne grupy. Mówienie o tym, że przejęcie grozi duopolem (czyli sytuacją na rynku, w której konkurują między sobą jedynie dwa duże, liczące się podmioty - przyp. red.) wydaje się przesadą – zauważa Tadeusz Kowalski.
Według badań Radio Track (Kantar Polska) przywoływanych przez KRRiT udział Radia ZET w czasie słuchania to 12,2 proc. (programy ogólnopolskie), plus Chilli Zet (0,2 proc.) w grupie programów lokalnych. Do tego jeśli dodamy 2,1 proc. Tok FM plus 2,9 proc. Złotych Przebojów, to w żaden sposób nie daje przesłanek dla twierdzeń o duopolu - zauważa ekspert.
Zdaniem medioznawcy prof. Macieja Mrozowskiego, gdyby dwa podmioty miały 70 proc. udziału w rynku, to faktycznie mogłoby to stanowić zagrożenie dla pluralizmu rynku radiowego.
- Jednak na tym etapie decyzja nie jest dobrze udokumentowana i można mieć wątpliwości, czy faktycznie łączny udział w rynku wyniósłby 70 proc. – ocenia.
- W tej decyzji można doszukiwać się podtekstów politycznych. Obecnie w naszych polskich warunkach czynniki polityczne też muszą być brane pod uwagę – mówi medioznawca. Dodaje, że oprócz koncentracji rynku reklamy ważne jest też zbadanie słuchalności poszczególnych stacji.
Jak uzasadnia UOKiK, w przypadku rynków lokalnych po przejęciu w rękach Agory pozostawałoby ponad 40 proc. częstotliwości radiowych w Poznaniu, Opolu i Aglomeracji Śląskiej. Ponadto na niektórych z rynków lokalnych reklamy radiowej procentowy udział połączonego podmiotu byłby bardzo wysoki, np. w Legnicy kształtowałby się na poziomie 80-100 proc., w Poznaniu na poziomie 40-50 proc., w Zielonej Górze na poziomie 30-40 proc.
Jednak zdaniem Tadeusza Kowalskiego, te dane niewiele mówią. Po pierwsze, co z setkami innych miast? Po drugie, z samego posiadania częstotliwości nie wynika jeszcze udział w rynku ani popularność wśród słuchaczy na danym rynku.
- Powiedzmy sobie szczerze. Właściwie w każdym miejscu w Polsce praktycznie każdy słuchacz ma dostęp do dużej liczby stacji. Kwestia jednego małego ruchu ręką, przełączenie kanału. To nie jest tak, że mamy sytuację braku wyboru – mówi.
Brak zgody na przejęcie Eurozet przez Agorę wzbudza też kontrowersje w kontekście niedawnego przejęcia przez Orlen grupy Polska Press oraz często powtarzanego przez rząd hasła o "repolonizacji mediów”. A w wyniku przejęcia przez Agorę radio należące do właściciela zagranicznego również przeszłoby do właściciela polskiego.
- Repolonizacja to jest pewien mit, który władza rozpowszechnia. To nie mają być "polskie ręce”, ale to mają być "właściwe ręce” – mówi prof. Kowalski.