Airbus może zapłacić spore kary za afery korupcyjne. Śledztwo toczy się we Francji i Wielkiej Brytanii, a sygnał do niego dał sam szef Airbusa, który odkrył w firmie pewne "anomalie". Akcje Airbusa zaczęły spadać, oddalając się od rekordowych poziomów z ubiegłego tygodnia.
Tom Enders, szef Airbusa, francusko-niemieckiej firmy, konkurującej o prymat na rynku lotniczym z amerykańskim Boeingiem, wystosował w poniedziałek do wszystkich 130 tysięcy pracowników list. Ostrzegł, że czasy w firmie będą teraz "burzliwe i problematyczne". Wszystko to w związku ze śledztwem francuskich i brytyjskich służb antykorupcyjnych - podaje agencja Reuters.
W liście, do którego dotarł Reuters, Enders broni swojej decyzji o doniesieniu władzom brytyjskim o anomaliach w spółce, co uruchomiło śledztwo. Razem z dyrektorem generalnym Johnem Harrisonem mają mieć w swoich działaniach wsparcie w przeprowadzeniu i finalizacji całego procesu.
Z treści komunikatu wynika, że śledztwo może doprowadzić do poważnych kar finansowych wobec grupy Airbus. Spółka nie przekazała mediom więcej szczegółów.
Akcje spółki natychmiast zareagowały na te doniesienia spadkiem, tracąc w poniedziałek 2 proc. Informacja dała mocny pretekst do pozbywania się akcji inwestorom. W ubiegłym tygodniu osiągnęły swoje historyczne maksimum 82,25 euro, a wartość rynkowa spółki doszła do poziomu 63 mld euro. Na szczytach notowań sytuacja robi się nerwowa, więc informacja źle podziałała na inwestorów.
Caracale nie wypaliły, ale Airbus radzi sobie dobrze
Przypomnijmy, że to właśnie spółka zależna Airbusa oferowała Polsce helikoptery Caracal w zerwanym przez polski rząd przetargu ze względu na niespełnienie dodatkowych warunków. W sprawie przetargu toczy się zresztą śledztwo w Prokuraturze Regionalnej w Szczecinie, w które Airbus jest włączony jako poszkodowany.
Prokuratura Regionalna w Szczecinie sprawdza w nim wszystkie okoliczności związane z organizacją procedury zakupu śmigłowców wielozadaniowych dla polskiej armii, jak również okoliczności odstąpienia od kontraktu.
Airbus w ubiegłym roku wypłacił rekordową w swojej historii dywidendę za 2015 rok. Trafiła ona w ponad jednej czwartej do państwowych spółek z Francji, Niemiec i Hiszpanii, które kontrolują firmę. Jednak zyski dość poważnie spadły w ubiegłym roku - z 2,7 mld euro do niecałego miliarda euro.
W 2014 r. kondycja firmy się już poprawiła - zarabia na czysto od 0,9 do 1 mld euro kwartalnie. Nadal nie jest jednak w stanie dogonić swojego głównego rywala, czyli Boeinga.
W ciągu dziewięciu miesięcy roku Airbus sprzedał 319 samolotów, a uwzględniając rezygnacje 271. Do klientów dostarczył 454 samoloty i w całym roku planuje dojść do liczby 720.
W tym samym czasie Boeing zebrał oferty na 565 samolotów, a z uwzględnieniem rezygnacji 498 sztuk. Do klientów dostarczył 554 samoloty.