Pod koniec sierpnia Dominika Kulczyk i Mansa Investments wezwały pozostałych akcjonariuszy Polenergii do sprzedaży 22 mln 631 tys. 790 akcji, stanowiących niecałe 50 proc. wszystkich udziałów w firmie.
Gdyby wszyscy posiadacze akcji pozytywnie odpowiedzieli na wezwanie, Kulczyk wraz z Mansą byliby jedynym akcjonariuszem. W tej chwili do nich należy 50,2 proc. udziałów.
Wezwanie to odpowiedź m.in. takie samo działanie ze strony państwowej spółki PGE, która chciałaby przejąć Polenergię. Dominika Kulczyk od razu jednak zastrzegła, że nie zamierza się dzielić pełnią kontroli nad firmą, z którą wielkie nadzieje wiązał jeszcze jej ojciec.
Za każdą akcję Kulczyk chce zapłacić po 20,5 zł. Wcześniej PGE dawało 16,29 zł. Tymczasem w środę na giełdzie chodzą po prawie 22 zł.
Na zbyt niską cenę zarówno w wezwaniu PGE jak i Dominiki Kulczyk zwraca uwagę zarząd Polenergii, który podkreśla, że nie odpowiadają ona wartości godziwej. Jednocześnie władze spółki z zadowoleniem przyjęły chęć zwiększenia zaangażowania ze strony dotychczasowej głównej właścicielki. Według nich, może się to przyczynić do jej szybszego rozwoju.
Zarząd Polenergii odniósł się też ogółem do wezwania, stwierdzając, że plany strategiczne wzywających (Dominiki Kulczyk i Mansy) dotyczące spółki zostały sformułowane w dokumencie wezwania w sposób ogólny i wobec tego trudno jest dokonać oceny tych planów w kontekście prowadzonej przez spółkę działalności.
Dominika Kulczyk stała się stosunkowo niedawno jedyną posiadaczką akcji Polenergii. Wcześniej kontrola spoczywała także na spółce Kulczyk Investments oraz Sebastianie Kulczyku, którzy już nie posiadają udziałów.
Razem rodzeństwo Kulczyków, a więc spadkobiercy Jana Kulczyka, mają majątek wyceniany na prawie 14 mld zł. To plasuje ich na pierwszym miejscu listy najbogatszych Polaków.
*Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez *dziejesie.wp.pl