O 5 proc. spadła od piątku 15 września wartość akcji koncernu Apple. Analitycy skrupulatnie odnotowują, że to najgorszy tydzień dla posiadaczy papierów tej spółki od 17 miesięcy. I wiążą tę sytuację z kiepskimi prognozami sprzedaży nowego iPhone'a.
Jedna akcja Apple kosztowała w piątek na zamknięciu notowań na Wall Street dokładnie 151,89 dol. Oznacza to, że kurs spadł o 5 proc. w ciągu tygodnia i aż o 8 proc. wobec tegorocznego rekordu osiągniętego na początku września, a więc jeszcze przed premierą nowych modeli iPhone'a.
Wyraźnie widać, że niechęć inwestorów do kalifornijskiego koncernu nasiliła się po wrześniowej prezentacji nowych produktów. Pretekst do wyprzedaży akcji znaleźli m.in. w opiniach ekspertów, których nie zadowoliły możliwości iPhone'a 8 oraz nie wróżą nowym produktom spektakularnych wyników sprzedaży.
Co jednak ciekawe, okazuje się, że papierów spółki pozbywał się sam szef Apple, Tim Cook. Jak odnotował serwis Bloomberg, Tim Cook kilka tygodni temu sprzedał pakiet akcji wart około 43 mln dolarów. Zrobił to, gdy papiery Apple były "na samej górce". Dla części inwestorów mógł to być niepokojący sygnał, zważywszy na to, że szef spółki pozbywał się akcji tuż przed najważniejszym wydarzeniem w roku, czyli premierą nowych modeli kultowego produktu Apple.
Pomimo ostatnich spadków Apple wciąż pozostaje najdroższą spółką na świecie. Inwestorzy wyceniają spółkę na 784,5 mld dolarów.