"Rynek wygląda dziwnie. Jest to instytucjonalny lobbing jednej grupy zawodowej i jednej gałęzi przemysłu. Tworzone są regulacje prawne pod firmy. To jest rozwiązanie, które sprawdza się w czasie ciężkiego kryzysu, ale nie jesteśmy w stanie kryzysu" - powiedział Bando podczas panelu na Kongresie Nowego Przemysłu w Katowicach.
Jego zdaniem, niewystarczająco słucha się głosu przemysłu, istotnego odbiorcy energii elektrycznej.
Prezes podkreślił, że jesteśmy jednym z niewielu krajów, gdzie w jednym ręku jest i zarząd i własność (kapitał i prawo)
"Centralnie planowana gospodarka energetyczna niewiele ma wspólnego z rynkiem. Jesteśmy na etapie powrotu do 30 lat wstecz" - powiedział.
Zwrócił uwagę, że już wprowadzenie 30% obliga należy uznać za sukces, bo koncerny paliwowo-energetyczne nie były skłonne na to się zgodzić.
"Jeśli chcemy mieć jakąś namiastkę rynku, to obligo giełdowe powinno dotyczyć źródeł [wytwarzania], z obliga powinny być wyłączone niektóre rodzaje kontraktów, jak na przykład te, które mają za zadanie finansowanie inwestycji. W żadnym wypadku obligo nie powinno być robione z myślą o interesie wytwórców, ono jest dla firm obrotu i dla konsumentów. Można mieć czasami takie wrażenie, że ten rynek nie jest wystarczająco transparentny i sam [system raportowania] REMIT niewiele tutaj pomoże" - wskazał także Bando.
W rozmowie z dziennikarzami prezes powiedział, że rozwiązaniem może być albo "mądrze centralnie planować: albo powrót do większego urynkowienia". Nie wskazał jednak, jakie rozwiązania mogłyby to umożliwić.
"Regulator będzie zawsze za rozbudową rynku, za maksymalnym udziałem prywatnych podmiotów, za umówieniem się, gdzie jest domena państwa, a gdzie państwo nie powinno wkraczać, bo to jest chyba najwłaściwsze rozwiązanie i nie zawsze widzę konieczność tego, żeby państwo było wszędzie" - podsumował Bando.
W kontekście przejmowania aktywów przez państwowe spółki wskazał, że URE jest zawsze za budową rynku, nie za koncentracją, jednak nie podejmuje decyzji w takich sprawach.