Prezydent USA, Donald Trump, po raz kolejny przyciągnął uwagę rynków za sprawą tweeta, nawołującego OPEC do obniżania cen ropy naftowej. Wysokie ceny paliw szkodzą Trumpowi w utrzymaniu poparcia swoich obywateli, dlatego już wcześniej naciskał on różne państwa kartelu do decyzji o podniesieniu limitów produkcji w ramach porozumienia naftowego. Tak też się stało, a wzrost wydobycia przyspieszył już w Arabii Saudyjskiej oraz Rosji.
Jednak warto pamiętać, że Donald Trump w dużej mierze sam przyczynił się do wysokich cen ropy naftowej, narzucając w maju sankcje na Iran, które mogą poskutkować istotnym ograniczeniem produkcji i eksportu ropy z tego kraju, będącego jednym z kluczowych producentów ropy w OPEC. Sytuacja na linii USA-Iran staje się coraz bardziej napięta, ponieważ władzom Iranu trudno pogodzić się z koniecznością cięcia produkcji w momencie, kiedy inne państwa kartelu mogą ją wyraźnie zwiększyć. Gospodarka tego kraju w ogromnym stopniu opiera się właśnie o przychody z eksportu ropy naftowej.
W ostatnich dniach prezydent Iranu, Hassan Rouhani, dał do zrozumienia, że nie przyjmie pokornie amerykańskich sankcji na Iran, a ich wprowadzenie będzie miało swoje konsekwencje. Rouhani zagroził m.in. blokadą dostaw ropy naftowej z sąsiednich krajów Bliskiego Wschodu, a także zerwaniem współpracy z inspektorami ONZ, nadzorującymi tamtejszy sektor energii nuklearnej. Wzrost napięć na linii USA-Iran jest czynnikiem, który pozytywnie wpływa na ceny ropy naftowej i w pewnym stopniu neutralizuje efekt wzrostu produkcji ropy w Arabii Saudyjskiej czy Rosji.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI