Inwestorów na rynku ropy naftowej niezmiennie elektryzuje kwestia powrotu amerykańskich sankcji na Iran, która budzi obawy o podaż surowca z tego kraju. Na razie nie zmieniło się praktycznie nic w kwestii produkcji i eksportu ropy naftowej z Iranu, jednak dopiero rozpoczął się półroczny okres dostosowawczy, który ma dać poszczególnym krajom czas na zabezpieczenie dostaw z innych państw. Nie wszystkie kraje popierają jednak negatywne podejście Donalda Trumpa do Iranu: swoje wątpliwości wyrażały m.in. Chiny oraz kluczowe państwa Unii Europejskiej.
Taka postawa nie dziwi, ponieważ kraje te mają dużo ściślejsze relacje handlowe z Iranem niż Stany Zjednoczone. Chiny to największy importer irańskiej ropy naftowej, a dodatkowo kraj ten pokazał niemal rekordową aktywność rafinerii w kwietniu (i o 12% wyższą niż w analogicznym miesiącu poprzedniego roku), co pokazuje, że zapotrzebowanie Chin na ropę naftową wciąż jest ogromne. Z kolei europejskie koncerny naftowe w ostatnich latach decydowały się na wspólne inwestycje z irańskim państwem w sektorze naftowym. Objęcie ich sankcjami oznaczałoby dla nich wygaszenie perspektywicznych projektów.
W obliczu obaw o podaż ropy naftowej z Iranu, inwestorzy na rynku ropy naftowej nie zwracają dużej uwagi na dane ze Stanów Zjednoczonych, które pokazują rekordową produkcję i prognozy jej dalszych wzrostów. Jest to zasługa rozwijającego się dynamicznie sektora łupkowego.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI