Większa siła kupujących na rynku ropy naftowej w USA jest uzasadniona fundamentami rynkowymi. W ostatnich dniach głównym tematem na amerykańskim rynku naftowym są problemy z dostawami tego surowca z Kanady za sprawą awarii kluczowego ropociągu Keystone, transportującego ropę z prowincji Alberta do Stanów Zjednoczonych w dużych ilościach (prawie 600 tysięcy baryłek ropy naftowej dziennie). Po awaryjnym wycieku 5000 baryłek ropy naftowej w stanie Dakota Południowa, ropociąg ten został zamknięty, a operująca nim spółka TransCanada oznajmiła, że duże utrudnienia w dostawach ropy naftowej utrzymają się co najmniej do końca bieżącego miesiąca.
W obliczu napływających ciągle informacji dotyczących ropociągu Keystone, na dalszy plan zeszły dane dotyczące zapasów ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych. Były one w zasadzie zbliżone do oczekiwań. Departament Energii podał, że w minionym tygodniu zapasy ropy w USA spadły o 1,9 mln baryłek przy spodziewanych trochę ponad 2 milionach baryłek. Zapasy benzyny nie zmieniły się niemal wcale (wzrost o 40 tys. baryłek przy oczekiwaniach wzrostu o milion baryłek), a zapasy destylatów zaskakująco wzrosły o 270 tys. baryłek przy spodziewanym spadku o ponad milion baryłek.
Poza Stanami Zjednoczonymi, ważnym motorem wzrostów notowań ropy naftowej pozostają zapowiadane działania OPEC. Już 30 listopada kraje kartelu oraz niektóre państwa non-OPEC (m.in. Rosja) mają zadecydować o przedłużeniu porozumienia dotyczącego limitów produkcji tego surowca. Może ono objąć okres nawet do końca 2018 r.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI