Na początku bieżącego tygodnia ciosem dla cen ropy naftowej okazały się słowa amerykańskiego prezydenta, Donalda Trumpa, który wezwał OPEC do utrzymywania produkcji ropy naftowej na niezmienionym poziomie i nieograniczania jej nawet w obliczu obecnych spadków cen. Ostatnio produkcja ropy w kartelu OPEC rzeczywiście rosła, co wynikało z nadrabiania wcześniejszych spadków wydobycia m.in. w Wenezueli czy Iranie. Jednak słowa Trumpa były odpowiedzią na słowa saudyjskiego ministra energii, Khalida al-Faliha, który zapowiedział cięcia w wydobyciu ropy przez OPEC ze względu na dążenie do zapobieżenia globalnej nadpodaży.
Ale presję na spadek cen ropy naftowej wywiera rosnąca produkcja nie tylko w państwach OPEC, ale także w innych krajach świata. Amerykański Departament Energii podał w poprzednim tygodniu, że produkcja ropy naftowej w USA wzrosła już do 11,6 mln baryłek. To historyczny rekord dla tego kraju. Departament jednak uważa, że trend wzrostu wydobycia ropy w Stanach Zjednoczonych się utrzyma i już w przyszłym roku produkcja przekroczy 12 mln baryłek dziennie. W tyle nie pozostaje również Rosja, która również produkuje rekordowo dużo ropy naftowej i w ostatnim czasie tę produkcję zwiększała.
We wtorek rano spadki cen ropy naftowej się zatrzymały, jednak presję ze strony sprzedających widać bardzo dobrze. A wykresach cen ropy, bariery na poziomach odpowiednio 70 USD i 60 USD za baryłkę obecnie przekształciły się ze wsparcia w techniczny opór.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI