Władze Chin mają kolejny pomysł na to, by zahamować gigantyczne spadki na tamtejszej giełdzie. Właśnie zakazały dużym inwestorom... sprzedaży akcji.
Wszyscy posiadacze akcji chińskich spółek, którzy mają w nich więcej niż 5 procent udziałów, dostali zakaz pozbywania się papierów przez najbliższych sześć miesięcy. Jak podaje Bloomberg, zakaz dotyczy również władz firm notowanych na chińskiej giełdzie.
To już kolejny krok, za pomocą którego władze Chin za wszelką cenę chcą zatrzymać paniczną wyprzedaż akcji. Wcześniej uruchomimy specjalny fundusz, który ma kupować akcje, a na jego kapitał musieli "zrzucić" się brokerzy działający na tamtejszym rynku. Do walki o hossę włącza się też bank centralny.
Jak pisaliśmy w Money.pl, chińskie władze boją się paniki na „przegrzanej” giełdzie. Od ponad roku trwa na niej hossa, która przyniosła wzrost głównego indeksu szanghajskiej giełdy o 160 procent! Problem w tym, że akcje kupuje coraz więcej niedoświadczonych, drobnych inwestorów, którzy nigdy nie mieli do czynienia ze spadkami. A skala zjawiska jest gigantyczna - obecnie rachunki maklerskie ma około 100 milionów Chińczyków.
- Przekładając ją na polskie warunki, można powiedzieć, że Chińczycy przeżywają teraz to, co Polacy w 1994 roku, gdy wszyscy chcieli zostać milionerami i masowo rzucili się na akcje prywatyzowanego Banku Śląskiego - porównuje Paweł Cymcyk, analityk z ING TFI.
Jednak jak już wielokrotnie pokazała historia rynków finansowych, spekulacyjne bańki źle się kończą. Przegrzanie rynku w połączeniu ze słabnącą, chińską gospodarką spowodowały, że tylko w ciągu czterech tygodni główny indeks giełdy w Chinach stracił ponad jedną czwartą swojej wartości, a kapitalizacja giełdy spadła o około 3 biliony, powtórzmy - biliony, dolarów. To mniej więcej sześć razy więcej niż PKB Polski.
Do pomysłów chińskich władz na zatrzymanie spadków odniósł się znany inwestor Mark Mobius, szef funduszu Templeton Emerging Markets Group. Tego typu działania określił jako "desperację". - To tworzy jeszcze więcej strachu, bo pokazuje utratę kontroli - powiedział Mark Mobius, cytowany przez Bloomberga.
Podobnego zdania są polscy eksperci. "Tego rodzaju krok może mieć negatywne skutki dla zaufania rynków finansowych w długim terminie, co nie zwiastuje powrotu chińskiego rynku do wzrostów. Dodatkowym czynnikiem, który dodatkowo napędzał ostatnią wyprzedaż wynika ze specyfiki chińskiego rynku, gdzie mamy do czynienia z bardzo dużą skalą zabezpieczania pożyczek akcjami przedsiębiorstw i to zarówno w przypadku firm jak i inwestorów indywidualnych. Doprowadziło to do tego, że w obliczu silnych spadków akcje musiał być sprzedawane z powodu niedostatecznego poziomu zabezpieczeń. W przypadku spółek notowanych na giełdzie, jedynym wyjściem w tej sytuacji było zawieszenie notowań, na co w szczytowym momencie zdecydowała się ich blisko połowa" - napisał Kamil Maliszewski z DM mBanku.
W piątek na szanghajskiej giełdzie widać było odbicie. O niczym to jednak nie przesądza. Chińska giełda podlega obecnie bardzo silnym wahaniom. Może okazać się, że panika w Chinach przyniesie o wiele gorsze skutki dla rynków finansowych niż problemy Grecji.