Jak to możliwe, że hot-dog na stacjach dwóch różnych marek jest inaczej opodatkowany? Tak niejednoznaczne są przepisy. Zamiast je zmienić, fiskus po prostu egzekwuje wyższe stawki, mimo że sądy i wcześniejsze interpretacje urzędników były zupełnie inne.
Skarbówka znowu wzięła na celownik hot-dogi, hamburgery i frytki. Restauracje fast food i punkty sprzedaży z tego typu jedzeniem są masowo kontrolowane i każe się im naliczać wyższe stawki podatku VAT niż wynikało to z wcześniejszych interpretacji państwowych urzędników - wynika z informacji "Pulsu Biznesu".
W połowie stycznia władze spółki PKN Orlen dostały postanowienie dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej, że m.in. popularne hot-dogi należy opodatkować 8 proc. VAT a nie 5 proc. jak do tej pory. Nowe wartości na paragonie mają być nabijane już od 1 lutego.
W związku ze stosowaniem niższych stawek w przeszłości na przesłuchania w charakterze podejrzanych są wzywani m.in. ajenci sieci McDonald's, mimo że stosowali się do wydawanych wcześniej interpretacji indywidualnych samego Ministerstwa Finansów. Wisi nad nimi groźba konieczności zwrotu części VAT lub dopłacenia różnicy 3 pkt. proc. jakie obowiązują między stawkami 5 i 8 proc.
W tym miejscu warto przypomnieć, że jeśli fast food zakwalifikować jako "dostawę gotowych posiłków i dań", to VAT wynosi 5 proc. Może to być jednak również "usługa związana z wyżywieniem", a ta kategoria jest już opodatkowana stawką 8 proc.
Przez lata parówka w bułce na stacjach Orlenu miała 5 proc. VAT, a na Lotosie 8 proc. Wyższą stawkę miały frytki serwowane w McDonald's, a niższą w Burger Kingu.
Firmy stosowały różne stawki zazwyczaj w oparciu o wytyczne urzędników, o które same ubiegały. W latach 2011 - 2015 skarbówka wydała około 200 indywidualnych interpretacji, w których dawała przyzwolenie na doliczanie niższej stawki VAT. Nastawienie fiskusa zaczęło się zmieniać od 2016 roku.
Teraz Krajowa Administracja Skarbowa, a więc zbrojne ramię fiskusa, nie czekając na rozstrzygnięcie sporów, wzywa pierwszych podatników w charakterze podejrzanych o wyłudzenie podatku VAT.
Przedsiębiorcy dochodzą swoich praw w tym temacie przed sądami, ale i tu panuje ogromny bałagan.
"O ile sądy na północy Polski, w Gdańsku i Bydgoszczy generalnie przychylają się do argumentacji podatnika, że fast food można traktować jako dostawę towaru i stawka 5 proc. VAT jest zasadna, to sądy na Śląsku, w Gliwicach, podzielają stanowisko fiskusa. W każdym przypadku podstawą orzeczenia jest wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który sprawą dostawy gotowego towaru i usługi zajmował się w 2011 r., z tym że jedne sądy interpretują wyrok trybunału korzystnie dla podatnika, a inne dla fiskusa" - czytamy w PB.
Na razie zakończyło się kilkanaście postępowań przed wojewódzkimi sądami administracyjnymi i wszystko wskazuje na to, że dopiero NSA będzie musiało zabrać w głos w tej sprawie, by cały ten chaos podatkowy opanować.