PiS szuka dziur w systemie podatkowym - i dobrze. Problem w tym, że obecny projekt opodatkowania zamkniętych funduszy inwestycyjnych (FIZ) może uderzyć w drobnych klientów, którzy uwierzyli, że FIZ-y przyniosą im wyższe zyski niż zwykłe fundusze otwarte. Ci, którzy podatków nie płacą, i tak znajdą sposoby, by ich uniknąć. A do budżetu nigdy nie wpłynie zakładane 2,5 mld zł rocznie. Taki może być efekt zaproponowanych właśnie zmian.
Problem unikania podatków przez część zamożnych przedsiębiorców, zwany optymalizacją podatkową, istnieje. Przyznają to nawet przedstawiciele funduszy inwestycyjnych, które posłowie PiS chcą obciążyć dodatkowymi zobowiązaniami podatkowymi. Podkreślają jednak, że zmiany w zaproponowanym kształcie uderzą po kieszeniach drobnych inwestorów, a rynek kapitałowy zostanie wywrócony "do góry nogami".
Oburzają się też na to, że posłowie chcą wprowadzić zmiany bez żadnych konsultacji branżowych czy społecznych, tylko dlatego, by weszły one w życie już od 1 stycznia 2017 roku. O tempie prac świadczy fakt, że pierwsze czytanie projektu w Sejmie zaplanowano już na najbliższy piątek.
Dla przedstawicieli branży finansowej jest dość jasne, kto na zaproponowanych zmianach w pierwszej kolejności skorzysta. - Wyobrażam sobie, że w warszawskich kancelariach prawnych strzeliły wczoraj korki od szampanów. PiS chce przeforsować bubel prawny, który zapewni prawnikom pracę na najbliższych kilka lat - mówi ironicznie przedstawiciel branży funduszy inwestycyjnych.
Nowy podatek uderzy w klientów funduszy
Przypomnijmy, w środę światło dzienne ujrzał projekt posłów PiS, którzy chcą obciążyć podatkiem CIT fundusze inwestycyjne zamknięte (FIZ-y). W założeniu miałoby to przynieść budżetowi państwa dodatkowe 2,5 mld zł rocznie.
- Ten projekt ma na celu ukrócenie tego, że zamożni przedsiębiorcy unikają płacenia podatków, bo prowadzą działalność pod płaszczykiem zamkniętych funduszy inwestycyjnych. Nasz pomysł nie ma na celu opodatkowania drobnych inwestorów, którzy lokują środki w funduszach otwartych - przekonuje money.pl Sylwester Tułajew, poseł PiS, współautor projektu.
Czy naprawdę? Aby zrozumieć, na czym polega zmiana, trzeba w skrócie znać możliwe konstrukcje funduszy inwestycyjnych obecnych w Polsce.
W uproszczeniu, Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych mogą tworzyć tzw. fundusze otwarte (FIO, SFIO) sprzedające klientom jednostki uczestnictwa - to dość prosty sposób inwestowania pieniędzy, z progiem wejścia już nawet od kwoty 100 zł. Fundusze kupują np. akcje spółek czy obligacje, a wartość inwestycji znajduje odzwierciedlenie w wycenie jednostki. Gdy klient umarza jednostki i wypłaca środki, musi zapłacić 19-proc. podatku od zysków, czyli tzw. podatek Belki (nie składa żadnej deklaracji w urzędzie skarbowym, bo podatek jest już uwzględniony w wycenie jednostek). Z kolei TFI płaci podatek CIT jak każda inna spółka - zarabia bowiem np. na prowizjach i opłatach za zarządzanie od klientów.
Inna konstrukcja to właśnie FIZ-y, które sprzedają nie jednostki uczestnictwa a tzw. certyfikaty inwestycyjne. Stworzenie FIZ-u wymaga od TFI mniej biurokracji, daje nieco większe możliwości inwestycyjne (np. w instrumenty pochodne), ale za to próg wejścia dla klienta jest dużo wyższy - min. 40 tys. euro. Ponieważ środki są często inwestowane za granicą, albo w nieruchomościach, certyfikatów nie można sprzedać z dnia na dzień, a tylko w ściśle określonych terminach. To podstawowe różnice w porównaniu do FIO. Po umorzeniu certyfikatów, klient również płaci podatek Belki. Podatek CIT jest płacony przez TFI.
Tymczasem pomysł posłów PiS polega na tym, by CIT-em obciążyć same fundusze tworzone przez TFI. Jak tłumaczą money.pl przedstawiciele funduszy, oznacza to, że w praktyce posiadacz certyfikatu zapłaci podatek podwójnie.
Weźmy przykład: klient kupuje certyfikaty za równowartość 200 tys. zł. W trakcie inwestycji fundusz zarabia 10 proc. W momencie umorzenia klient płaci teraz 3,8 tys. zł (19 proc. od 20 tys. zł). "Na rękę" dostaje więc z powrotem 216,2 tys. zł.
A po zmianach? Załóżmy, że po roku fundusz zarobił 10 proc., ale klient nie wypłaca środków - oznacza to, że fundusz i tak pobierze 19 proc. podatku CIT, a po umorzeniu klient zapłaci jeszcze 19 proc. podatku Belki. W naszym przykładzie będzie to oznaczać wypłatę "na rękę" w wysokości około 213 tys. zł. Oznacza to, że w przypadku takiej inwestycji podatek wyniesie realnie nie 19 proc., a około 35 proc.
W tym samym czasie klienci FIO będą dalej płacić tylko podatek Belki w wysokości 19 proc.
Zapytany o to poseł Sylwester Tułajew przyznaje, że projekt będzie omawiany podczas posiedzenia sejmowej Komisji Finansów Publicznych i pewne zmiany "nie są wykluczone".
Tomasz Tarczyński, prezes Opoka TFI, ocenia, że "Z jednej strony rząd chce zachęcać Polaków do długoterminowego oszczędzania, a z drugiej - serwuje projekt, który będzie oznaczał dla nich konieczność zapłacenia wyższych podatków za to, że inwestują własne środki na rynku kapitałowym". - To sprawi, że skłonność do oszczędzania wśród klientów będzie maleć - przekonuje.
Bez szans na 2,5 mld zł dla budżetu
Przedstawiciele TFI w money.pl nie kryją oburzenia propozycją posłów PiS. - Projekt zakłada praktyczną eliminację FIZ z rynku, poprzez pozbawienie ich jednej z podstawowych cech, jaką jest umożliwienie inwestorom lokowania kapitału bez konieczności podwójnego opodatkowywania tych samych zysków. Taki sposób działania FIZ jest standardem zarówno w Polsce, jak i za granicą - mówi Artur Rawski, wiceprezes Forum TFI, które w ciągu ostatnich dziesięciu lat stworzyło około sto funduszy o aktywach wartych prawie 14 mld zł.
Podkreśla, że zaskoczyło go tempo prac nad projektem, który nie był z nikim konsultowany. - Z uwagi na złożony charakter współczesnego rynku finansowego, tego typu zmian nie można wprowadzać w pośpiechu, z pominięciem konsultacji społecznych - uważa Artur Rawski.
I dodaje, że jeżeli głównym celem autorów projektu jest pozyskanie 2,5 mld zł do budżetu państwa, to mogą się przeliczyć. - Wprowadzenie nowych obciążeń podatkowych, a tym samym ograniczanie zysków inwestorów, spowoduje ich odpływ do funduszy zagranicznych, które będą w stanie zaoferować atrakcyjniejsze warunki inwestycyjne. W efekcie zyskają jedynie zagraniczne instytucje finansowe, kosztem budżetu państwa oraz polskiego rynku kapitałowego - mówi Artur Rawski.
FIZ to sposób na unikanie opodatkowania?
I tutaj dochodzimy do sedna problemu, którym chce zająć się PiS. - Wielu przedsiębiorców wykorzystuje FIZ-y do tego, by unikać podatków. Tworzą skomplikowane wehikuły inwestycyjne, które stawiają ich w uprzywilejowanej pozycji wobec małych i średnich firm, które nie stosują optymalizacji podatkowej. W moim przekonaniu coś takiego nie powinno mieć miejsca - mówi money.pl Sylwester Tułajew.
Co ciekawe, nawet przedstawiciele funduszy przyznają, że problem - o którym mówi poseł PiS - istnieje. Mówiąc najprościej, chodzi o to, że przedsiębiorca bądź inna zamożna osoba "wrzuca" do FIZ-u swój majątek w postaci np. przedsiębiorstwa, nieruchomości itp., obraca majątkiem i nie odprowadza od tego podatku. Teoretycznie może tak robić bez końca, przy czym jest jest jednocześnie jedynym uczestnikiem takiego funduszu. Ten fundusz ma najczęściej formę tzw. funduszu aktywów niepublicznych.
Zapytani o to przedstawiciele funduszy przyznają, że ten temat dałoby się rozwiązać w stosunkowo prosty sposób. Jednym z rozwiązań mogłoby być np. utrzymanie zwolnienia z podatku CIT tych funduszy, które np. utrzymują zdecydowaną większość aktywów w instrumentach finansowych notowanych na giełdach, albo też mają określoną minimalną liczbę uczestników, którzy kupili certyfikaty inwestycyjne. Wszystko po to, by pozostawić możliwość inwestowania w FIZ-y tym drobnym inwestorom, którzy robią to rzeczywiście w celach inwestycyjnych, a nie po to, by unikać podatków.
Wrzucanie wszystkich FIZ-ów do "jednego worka" jest dość ryzykowne. Prosty podział tych funduszy na te dla klientów detalicznych i tych służących optymalizacji podatkowej też nie jest łatwy. Czasami przyjmuje się, że optymalizacji służą wspomniane fundusze aktywów niepublicznych (tzw. FIZAN). Ale z drugiej strony także w tej grupie można znaleźć takie, których certyfikaty może kupić większa liczba inwestorów.
FIZ-y w ostatnich latach stały się najszybciej rosnącym segmentem rynku funduszy inwestycyjnych w Polsce. Jak podaje Izba Zarządzających Funduszami i Aktywami, w FIZ dysponują aktywami na poziomie 106 mld zł.
Źródło: money.pl na podstawie IZFiA.
W tym samym czasie, gdy PiS przymierza się do opodatkowania FIZ-ów, partia zapowiada jednocześnie chęć promowania długoterminowego oszczędzania wśród Polaków. Minister Mateusz Morawiecki zapowiadał niedawno, że rząd będzie chciał wspomagać tzw. REIT-y, czyli spółki, które emitują akcje, a pozyskane od inwestorów środki lokują na rynku nieruchomości.
Artur Rawski, wiceprezes Forum TFI w środowym wywiadzie dla money.pl zastanawiał się, dlaczego rząd nie chce w tym celu wykorzystać istniejącego już mechanizmu FIZ-ów, znanego i obecnego na polskim rynku od dawna. Jak widać, najnowszy projekt zmian podatkowych, okazał się odpowiedzią na to pytanie.