Dopóki nie ma jednoznacznych sygnałów, sugerujących osłabienie tempa wzrostu gospodarczego w Polsce, głównym pozapolitycznym zagrożeniem dla krajowego rynku akcji pozostają globalna koniunktura oraz dalszy demontaż OFE. Niewykluczone, że krach w USA, podobny do tego z 2011 roku, jest dopiero przed nami i nastąpi już w I kw. br., choć założeniem bazowym jest brak recesji w Stanach Zjednoczonych, uważają zarządzający Investors TFI.
"Patrząc na krajowy rynek przez pryzmat gospodarki trudno byłoby usprawiedliwić ujemne stopy zwrotu z akcji w 2016 roku. Z drugiej strony mamy jednak niechęć inwestorów zagranicznych do naszej giełdy oraz koszty, jakie będą musiały ponieść spółki notowane na GPW, żeby sfinansować wypełnianie zobowiązań wyborczych partii rządzącej. Jeśli do tego urzeczywistni się ryzyko szybkiej likwidacji OFE, to raczej nie ma szans, by indeksy warszawskiego parkietu zakończyły rok zyskiem" - powiedział dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI Jarosław Niedzielewski na spotkaniu z dziennikarzami.
Podkreślił, że zachowanie warszawskiej giełdy stanowiło największe rozczarowanie minionego roku , gdyż zamiast 10-proc. wzrostów mieliśmy spadki indeksu szerokiego rynku, a WIG20 spadł aż o prawie 20%. Polityka przysłoniła gospodarkę i w tym roku może nadal odgrywać istotną rolę. W przypadku spółek o większej kapitalizacji większość zagrożeń została już zidentyfikowana, ale dla mniejszych spółek główne ryzyko, tj. likwidacja OFE pozostaje kwestią otwartą.
"Klienci TFI dywersyfikują się od dłuższego czasu. Jeśli są napływy do funduszy akcyjnych, to widać, że gros idzie do akcji zagranicznych. Napływów do polskich spółek było tyle, co kot napłakał. Trend słabości polskiej giełdy ma szansę się zakończyć. Negatywne informacje zostały już częściowo uwzględnione w wycenach" - powiedział Niedzielewski.
Jak podkreślił, w scenariuszu krachu z pierwszego kwartału i odbudowy w drugiej połowie roku, indeks WIG ma szansę zakończyć rok ze znacznie mniejszą stratą niż w 2015 roku lub nawet wyjść na niewielki plus. Jeśli jednak urzeczywistni się ryzyko szybkiej likwidacji OFE, wszystkie indeksy akcji GPW zakończą rok 2016 ze stratą. W takim negatywnym scenariuszu mniejsze i średnie spółki utracą swoją dotychczasową przewagę nad firmami z indeksu WIG 20.
Pozytywnym impulsem dla Polski jest dobra koniunktura w krajach Europy Zachodniej i rosnące akcje spółek, które powinny zachowywać się lepiej niż te notowane na Wall Street. Z kolei prawdziwe obawy budzi to, co dzieje się z gospodarką Stanów Zjednoczonych.
Niedzielewski powiedział, że obecnie jest coraz więcej sygnałów świadczących o problemach z dalszą ekspansją amerykańskiej gospodarki i nie da się przejść nad nimi do porządku dziennego. Widać szczególnie słabość przemysłu, związaną ze spadkami cen ropy trwającymi od połowy 2014 r. Jednak po wyłączeniu branży energetycznej, przemysł powoli, ale w dalszym ciągu rośnie, coraz wyższa jest również sprzedaż detaliczna.
Żółtą kartką dla rynku akcji w USA są wskaźniki PMI na tle indeksu S&P 500 oraz silne spadki na obligacjach korporacyjnych typu high field. Dynamika produkcji przemysłowej (bez branży łupkowej, która ciągnie ją w dół) oraz wskaźnik PMI dla sektora usług pokazują jednak na razie spowolnienie - nie recesję. Tym, co chroni gospodarkę Stanów Zjednoczonych przed wejściem w poważną recesję są bowiem konsumenci i ich rosnące pensje.
"Dopóki gospodarka trzyma się konsumpcyjnie i usługowo nie bałbym się recesji. Wzrost zatrudnienia jest imponujący, bezrobocie na niskich poziomach. Siła konsumenta nie pozwala stwierdzić, że recesja będzie miała miejsce w pierwszym kwartale. Takim czynnikiem są także zyski amerykańskich spółek z indeksu S&P, które przestały rosnąć" - powiedział dyrektor.
Dodał, że obecne spadki na giełdach w USA mogą być interpretowane jako część korekty w trendzie wzrostowym. Może ona jednak przybrać postać bardzo bolesnego i gwałtownego krachu.
"Nie należy lekceważyć słabości zaprezentowanej w pierwszym tygodniu 2016 roku przez wszystkie giełdy na świecie. Jeśli nie zostaną one szybko zanegowane powrotem do poziomów z sylwestrowych sesji, to prawdopodobieństwo dalszej przeceny, która może przybrać postać krachu znacząco rośnie"- uważa Niedzielewski.
W jego ocenie, dołek takiego krachu może zostać osiągnięty jeszcze w I kwartale tego roku. Oznacza to, że indeks S&P spadnie do poziomu 1600 pkt, czyli będzie bliski rynkowym szczytom z 2000 i 2007 roku. W takim scenariuszu teoretycznie istnieje szansa na odrobienie dużych strat z I kw. w dalszej części roku, ale jest to wersja optymistyczna, która nie zakłada wejścia gospodarki USA w recesję i spadków zysków w spółkach.