Poprawa nastrojów na rynkach globalnych, jaka m.in. ma miejsce w związku z powrotem wzrostów na Wall Street. Jak również szansa na wyższy od prognoz odczyt lipcowego indeksu PMI dla sektora przemysłowego w Polsce (oczekiwana jest jego stabilizacja na poziomie 54,2 pkt.). Tworzą potencjalne warunki do umocnienia polskiej waluty w kolejnych godzinach.
Jedyną niewiadomą pozostaje posiedzenie amerykańskiej Rezerwy Federalnej (Fed), którego wyniki inwestorzy poznają o godzinie 20:00 polskiego czasu. Jest jasne, że Fed nie zmieni, ani stóp procentowych, ani też swojej jastrzębiej retoryki. Pytaniem jest natomiast, czy przypomnienie inwestorom o tym, że Fed jest w trakcie zaostrzania polityki monetarnej, nie stanie się pretekstem do umocnienia dolara, a w ślad za tym do osłabienia walut krajów zaliczanych do rynków wschodzących? W tym właśnie złotego. Prawdopodobieństwo takiej reakcji wzrasta wraz z publikacją dobrych danych z USA. Dlatego im mocniej raport ADP (godz. 14:15; prognoza: 185 tys.) i indeks ISM dla przemysłu (godz. 16:00; prognoza: 59,5 pkt.) zaskoczą in plus, tym większe szanse na to, że dolar umocni się (a złoty osłabi) po Fed. I odwrotnie.
Złoty ma za sobą udanych lipiec. Zdołał on odrobić cześć start ze swojej przeceny do głównych walut zainicjowanej w połowie kwietnia. W efekcie euro potaniało o 10 gr, a dolar i szwajcarski frank o prawie 9 gr. Wspierała go poprawa sentymentu do rynków wschodzących, definitywne zatrzymanie spadków EUR/USD, a także świetne dane z polskiej gospodarki. Niestety wciąż piętą achillesową złotego pozostaje polityka prowadzona przez Radę Polityki Pieniężnej, która nie pali się do podnoszenia stóp procentowych. Dlatego na tę chwilę lipcowe umocnienie złotego należy traktować w kategoriach korekty, a nie impulsu.
Powyższa teza znajduje uzasadnienie w ocenie sytuacji na wykresach EUR/PLN, USD/PLN i CHF/PLN. Wprawdzie ta bieżąca wskazuje na lekką przewagę strony popytowej, co może zaowocować jeszcze niższymi kursami tych par, ale ta średnioterminowa jasno pokazuje, że obserwowane od początku lipca umocnienie złotego nie jest początkiem nowej fali jego aprecjacji, a jedynie mocną korektą wcześniejszej jego przeceny. Dlatego w średnim terminie bardziej prawdopodobny jest powrót euro, dolara i franka do poziomów z początku lipca, niż spadek o kolejne 10 gr.
Marcin Kiepas
analityk niezależny