Jeden z największych polskich detalistów obawia się negatywnego wpływu zakazu handlu w niedzielę na jego biznes. Gdańska grupa LPP, do której należą salony Reserved, Cropp i House, tego dnia notuje średnio o jedną czwartą większą sprzedaż niż w normalny dzień.
Grupa LPP pochwaliła się tegorocznymi wynikami. Okazuje się, że od stycznia do września miała o 715 mln zł wyższą sprzedaż niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Przychody przekroczyły 4,8 mld zł. Tym samym zyski wzrosły 8-krotnie z 17,74 do 141,36 mln zł.
Dla detalistów takich jak Reserved, Cropp czy House ten rok jest wyjątkowo udany. Spadek bezrobocia, wzrost płac, 500+ i dobry klimat gospodarczy sprzyja wzmożonym wydatkom. Te w dużej mierze przypadają na ubrania. Taka sytuacja może się utrzymać jeszcze dłuższy czas, ale władze LPP obawiają się o wzrostową tendencję sprzedaży. A przynajmniej w takiej skali jak ostatnio. Wszystko przez planowane od 2018 roku ograniczenia w handlu w niedzielę.
W najnowszym raporcie finansowym, w miejscu poświęconym przewidywanym czynnikom, które mogą mieć znaczący wpływ na działalność firmy w przyszłości, na wysokim miejscu wymieniono właśnie kwestię zakazu handlu. Jak przyznaje samo LPP, sprzedaż w niedziele stanowi dla nich średnio 18 proc. sprzedaży tygodniowej.
Przy założeniu, że każdego dnia przychody są równe, średnio 14 proc. sprzedaży przypadałoby na pojedynczy dzień. W przypadku niedzieli udział ten jest więc o blisko jedną czwartą większy.
Choć jeszcze nie znamy kształtu ustawy ograniczającej handel, na pewno nie będzie ona neutralna dla takich spółek jak LPP. Oczywiście im bardziej restrykcyjne będą przepisy (np. całkowity zakaz handlu w niedzielę)
tym gorzej dla detalistów.
W kontekście LPP, która jest polską grupą z rodzimym kapitałem, przypominają się słowa przedstawicieli PiS, że taka zmiana ma wspomóc polskie firmy, które nie wytrzymują konkurencji z zagranicznymi sieciami. Tu się takie rozumowanie nie sprawdzi, na co zwracają uwagę użytkownicy choćby portali społecznościowych.
Wspomniany już wzrost wydatków klientów, związany w dużej mierze z rosnącymi płacami, napędza sprzedaż. To samo jednak z punktu widzenia finansów LPP może być problemem. W końcu pracownicy odzieżowej grupy też oczekują podwyżek.
Do tego tematu krótko odniósł się we wtorek wiceprezes LPP Przemysław Lutkiewicz.
- Presja na wzrost płac będzie rosła. (...) Przygotowujemy się, że w planach na 2018 rok będą uwzględnione wzrosty wynagrodzeń, to nie będzie 5-6 proc, a bardziej 8-9 proc. i to w całym regionie - mówił podczas omawiania wyników wiceprezes Lutkiewicz, cytowany przez agencję PAP.
LPP jest firmą zajmującą się projektowaniem i dystrybucją odzieży w Polsce, krajach Europy Centralnej, Wschodniej i Zachodniej, na Bałkanach i Bliskim Wschodzie. Spółki zagraniczne wchodzące w skład grupy są podmiotami zajmującymi się dystrybucją towarów pod marką Reserved, Cropp, House, Mohito i Sinsay poza granicami Polski.
Projekty odzieży są sporządzane w biurach projektowych LPP mieszczących się w Gdańsku (w siedzibie spółki), w Krakowie oraz Warszawie. Przekazywane są one następnie do działu zakupów, który zleca produkcję poszczególnych modeli, nawiązując w tym celu współpracę z zakładami w Polsce i poza jej granicami, między innymi w Chinach i Bangladeszu.