Wynik czwartkowego głosowania w Wielkiej Brytanii spowodował, że z giełd na całym świecie wyparowało około 3 miliardów dolarów. Wstrząs nie ominął też giełd na Bliskim Wschodzie, które solidarnie tracą od kiedy okazało się, że Brexit stał się faktem. Indeksy w Egipcie spadły najniżej od dwóch lat.
Czarny piątek sięgnął więc daleko poza Europę. Jak zauważa Bloomberg, BGCC200, czyli indeks grupujący giełdy wszystkich głównych graczy Zatoki Perskiej, spadł o 1,8 proc. Niby niewiele, ale to największy spadek od ponad czterech miesięcy.
- W związku z Brexitem mamy do czynienia z olbrzymią niepewnością, a inwestorzy tego nie lubią - komentuje na łamach Bloomberga Hatim El Atabani, analityk jednej z firm zlokalizowanych w Abu Dabi. - Jeśli sprzedającymi są cudzoziemcy, to spadki mogą potrwać jeszcze przez kilka dni.
Na minusie są więc niemal wszystkie giełdy w tym regionie. Spadki widoczne są w Dubaju, gdzie wartość indeksów zmniejszyła się o 3,3 proc., czy w Arabii Saudyjskiej, która straciła ok. 2 proc. Krajom Zatoki nie pomaga też chwilowy spadek cen ropy, rozpoczęty tuż po opublikowaniu wyników referendum w Wielkiej Brytanii.
Na minusie były też giełdy w Omanie, Katarze, Bahrajnie, Kuwejcie czy ADX w Abu Dabi. W efekcie zaledwie 7 z około 200 indeksów zgrupowanych w BGCC zanotowało minimalne wzrosty.
Najgorzej jednak było w Egipcie, gdzie indeks EGX "zanurkował" o prawie 6 proc. To pierwsza taka sytuacja od dwóch lat. Winnym był przede wszystkim największy egipski bank - Commercial International Bank, którego akcje potaniały w ciągu jednego dnia o 4,5 proc.
O panice na egipskich rynkach świadczy też fakt, że dzienny obrót jest w tej chwili prawie dwukrotnie wyższy niż średnia z ostatnich 20 dni.
- Inwestorzy biorą pod uwagę każdy scenariusz, nawet całkowity upadek Unii Europejskiej - komentuje na łamach Bloomberga Hesham Wafa, analityk z Kairu. - To oczywiście przesadna reakcja, jak to zwykle bywa w Egipcie. Widzimy już jednak symptomy odbicia i niedługo na pewno takie nastąpi.
Rykoszetem dostało się również rynkom w Izraelu, ale tam spadki były dużo niższe niż w Europie czy w Egipcie. - Inwestorzy obawiają się bardziej spowolnienia ekonomicznego na całym świecie - mówi izraelski analityk Yaniv Pagot. - Jeśli jednak zagraniczni inwestorzy zastanawiają się, gdzie zainwestować, Izrael może być niezłym wyborem. Brexit nie wpłynie tu bowiem aż tak mocno na zyski firm czy stabilność finansową kraju.