Amerykańskie parkiety kończą pierwszy miesiąc 2014 roku z najgorszym wynikiem od niespełna dwóch lat. Powodem jest powrót obaw o spowolnienie w Państwie Środka, panika na rynkach rozwijających się oraz kolejna tura wygaszania programu Quantitative Easing.
Wydarzeniem miesiąca, na które czekali wszyscy inwestorzy była decyzja Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych w sprawie dalszym losów programu QE. Tym razem zdecydowana większość zarówno analityków jak i ekonomistów była zgodna i przewidywała cięcie o 10 mld dolarów z comiesięcznego skupu aktywów. FED postąpił wyjątkowo jednomyślnie z oczekiwaniami i zadecydował zmniejszyć skup zarówno obligacji jak i MBS o 5 mld dolarów do kolejno 35 oraz 30 mld dolarów miesięcznie, począwszy od lutego. Taką decyzję poparła nawet znana z bardzo gołębiego nastawienia przyszła przewodnicząca FED, Janet Yellen.
Najważniejsze spostrzeżenia z opublikowanego oświadczenia mówią o wzroście gospodarczym, który postępuje w umiarkowanym tempie jak i poprawie na rynku pracy. Jednocześnie FED nie uważa, aby zawirowania na rynkach wschodzących, które są w centrum uwagi na przestrzeni ostatnich dni, były problem dla Stanów Zjednoczonych. Decyzja będąc w całości w zgodzie z tym, co inwestorzy dyskontowali przez ostatnie tygodnie, nie wpłynęła na notowania indeksów, jednak spowodowała umocnienie się dolara.
Wyprzedaż natomiast rozpoczęły bardzo słabe dane PMI z chińskiego sektora przemysłowego. Odczyt na poziomie 49,5 punktów, czyli poniżej progu 50p. oddzielającego rozwój od recesji, przypomniał inwestorom, iż Chiny przestawiając swoją gospodarkę z agresywnego wzrostu opartego o inwestycje wewnętrzne na model pro zachodni, w którym to konsumpcja odgrywa znaczącą rolę, nie uciekną przed okresem spowolnienia w czasie wprowadzania reform i przeprowadzania transformacji systemu. Po tym odczycie, sentyment na rynkach był już minorowy przez całą resztę miesiąca.
Zobacz, jak przebiegła piątkowa sesja na Wall Street src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1391155200&de=1391182200&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=Nasdaq&colors%5B0%5D=%231f5bac&s%5B1%5D=S%26P&colors%5B1%5D=%23e823ef&s%5B2%5D=DJI&colors%5B2%5D=%23ef2361&fg=1&w=640&h=250&cm=1&lp=1&rl=1"/> Dodaj wykresy do Twojej strony internetowej
Niepewność a wraz z tym panikę przyniosły wydarzenia na rynkach wschodzących, a w szczególności w Turcji oraz w Argentynie. Znacząca deprecjacja lokalnych walut w tym argentyńskiego peso, które tylko w tym miesiącu straciło ponad 18 procent, południowoafrykańskiego randa ponad 6 procent oraz liry ponad 5 procent, spowodowana była dynamiczną wyprzedażą w związku ze świadomością inwestorów, iż banki centralne ów krajów nie posiadają już znaczących środków do obrony swoich walut. Stąd istnieje duże prawdopodobieństwo, iż rynki starają się przetestować możliwości poszczególnych krajów, jednocześnie zapewniając im jak najgorsze ceny do zrolowania długu w pierwszym kwartale bieżącego roku. Panika, która powstała na rynkach w ten sposób, głównie napędzana była niepewnością, co do skutków, jakie może przynieść obecnie kryzys emerging markets. W połączeniu z oczekiwaniami wygaszania QE przez FED, parkiety nie miały już możliwości podążyć w innym kierunku aniżeli na południe.
Trwający sezon publikacji sprawozdań finansowych za ostatni kwartał wśród amerykańskich spółek przyniósł zarówno wiele pozytywnych niespodzianek jak i negatywnych. Wielkim pozytywem były między innymi wyniki Facebooka, którego przychody na poziomie 2,585 miliarda w ostatnim kwartale znacząco przewyższyły oczekiwania, dzięki czemu notowania społecznościowego giganta osiągnęły historyczne maksima. Znacząco zyskującą spółką okazał się również Netflix, czyli największy dostawca usług wideo na żądanie, publikując lepsze od oczekiwań prognozy na pierwszy kwartał 2014 roku wraz z planami nowej polityki cenowej, która głównie opierać się będzie na wprowadzeniu kont łączonych (np. dla całych rodzin).
Z negatywnej strony natomiast pokazało się m.in. Apple, u którego spadek marży zysku z 38,6 procent do 37,9 procent wywołał wyprzedaż akcji, której pikanterii dodał fakt pojawienia się informacji, iż Carl Icahn wykorzystał spadek cen do zakupu pakietu akcji o wartości 500 mln dolarów. Również IBM, sprzedający część swojego biznesu, który zajmował się serwerami do Lenovo za kwotę 2,3 miliarda nie zaliczy początku roku do udanych, gdyż akcje informatycznego giganta spadły z niespełna 190 dolarów do 177 dolarów na koniec miesiąca. W sektorze bankowym zarówno Goldman Sachs jak i Citi pokazały spadek zysku netto głównie ze względu na coraz bardziej wymagający rynek obligacji w związku z oczekiwaniami podwyżek stóp procentowych.
W przyszłym tygodniu inwestorów czekają publikacje raportów takich spółek jak Walt Disney, Merck, Time Warner, Twitter, LinkedIn, Yelp czy Zynga. Analitycy przewidują, iż łączna wartość operacyjnych zysków netto na akcje w czwartym kwartale dla SP500 wzrośnie o 7 procent w porównaniu z rokiem wcześniejszym. Jak na razie około 30 procent przedsiębiorstw opublikowało sprawozdania, z których aż 76 procent okazało się być lepszymi od prognoz a 53 procent miało wyniki, o co najmniej 2 procent lepsze od prognoz.
W związku z tym, iż główne czynniki wpływające na międzynarodowe finanse w mijającym miesiącu miały charakter globalny to także pozostałe rynki zanotowały bardzo słaby początek nowego roku. Styczeń był najsłabszym miesiącem od przeszło pół roku dla niemieckiego indeksu DAX, brytyjskiego FTSE, czy europejskiego EUROSTOXX. Przed spadkami nie oparł się również japoński Nikkei225, dołączając do światowego trendu. Indeks MSCI All Country World agregujący wszystkie światowe indeksy spadł o 3,6 procent obrazując wyprzedaż na przestrzeni całego globu.
Na rynku surowców złoto w styczniu podrożało o ponad 70 dolarów, głównie zyskując w pierwszej połowie miesiąca z powodu dyskontowania przez inwestorów wygaszania programu QE. Ostatnie dni mimo bardzo napiętej sytuacji na globalnych rynkach przyniosły jednak spadki, które mogą się okazać tylko korektą, jeżeli niepokój będzie w dalszym ciągu jedną z głównych emocji na parkietach. Inaczej wygląda sytuacja na ropie, gdzie po bardzo dynamicznych spadkach w pierwszych dniach bieżącego roku, gdy to cena baryłki wynosiła 91 dolarów, nastąpił powrót popytu i obecnie jej koszt jest nieznacznie niższy niż pod koniec ubiegłego roku i jest równy 96$.
Wraz z powrotem lepszych nastrojów wśród konsumentów, rosnącymi wydatkami gospodarstw domowych, czego odzwierciedlenie widać w strukturze dynamiki wzrostu PKB za ostatni kwartał 2013 roku, mikroekonomicznie Wall Street ma przed sobą otwartą drogę ku dalszym wzrostom. Jednak w najbliższych tygodniach większe znaczenia dla parkietów będzie miała sytuacja makroekonomiczna. Od czasu, gdy rozpoczęło się zwijanie kolejnych części programu QE, rynki uświadomiły sobie, iż ten dobiega końca i odzwierciedlenie tej sytuacji ma już swoje miejsce w cenach. Bez wątpienia notowania w najbliższych dniach będą głównie zależeć od wydarzeń w krajach rozwijających się oraz od komunikatów banków centralnych. Swoją część dołoży Europejski Bank Centralny, który spotyka się w najbliższy czwartek i stanie znów przed obliczem spadającej inflacji, której najnowszy odczyt wyniósł zaledwie 0,7% (CPI) r/r. Wszystko to w połączeniu z rosnącymi z dnia na dzień w styczniu obrotami na amerykańskich rynkach gwarantuje, iż luty będzie co
najmniej równie pasjonujący.
Czytaj więcej w Money.pl