W czasie silnych turbulencji, do których doszło na rynkach akcji na początku tygodnia, złoto zachowywało się stosunkowo stabilnie. Jeszcze w styczniu mieliśmy do czynienia z dosyć niecodzienną sytuacją, gdyż niemal nie występowała odwrotna korelacja między notowaniami indeksów giełdowych, a ceną kruszcu. Z reguły bowiem, podczas gdy takie indeksy jak S&P500 czy Dow Jones zyskują - notowania złota tracą. Najczęściej tak samo działało to w odwrotnym kierunku. Tymczasem styczeń, który bez wątpienia był byczym miesiącem na amerykańskim rynku akcji, przyniósł również wzrosty cen żółtego metalu.
Teraz jednak wydaje się, że wszystko wraca do normy i znów można dostrzec odwrotną korelację pomiędzy indeksami i złotem, gdyż stabilizacja indeksów przy Wall Street nie pociągnęła za sobą stabilizacji cen kruszcu. Po lekkich wzrostach w poniedziałek, cena kontraktów na metal szlachetny spadała w trakcie dwóch kolejnych dni. Czwartkowy poranek to dalsza kontynuacja spadków, choć zakończenie sesji przy Wall Street pod kreską może pobudzić stronę popytową i wspierać ceny złota.
Z drugiej strony na spadki cen kruszcu wpływa umacniający się dolar. Kurs EUR/USD zanotował w środę najsilniejszy dzienny spadek od października. Umacniająca się amerykańska waluta sprawia, że metale szlachetne i surowce w niej kwotowane stają się droższe dla inwestorów spoza Stanów Zjednoczonych, co znacząco wpływa na popyt.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI