PKB największej gospodarki świata rósł w ostatnim kwartale ub.r. w tempie 2,1 proc., czyli o 0,2 pkt. proc. wyżej niż wykazano w dwóch poprzednich pomiarach. Siła gospodarki opierała się na wzroście konsumpcji. W drugą stronę działa „efekt Trumpa”.
Biuro Analiz Ekonomicznych USA zaprezentowało w czwartek trzeci już pomiar wzrostu gospodarczego USA w 2016 roku. Wskaźnik PKB wzrósł w czwartym kwartale 2016 r. o 2,1 proc. w ujęciu zanualizowanym (wzrost kwartalny odwzorowany w skali roku). To dużo wyżej niż szacowano w dwóch pierwszych pomiarach w styczniu i w lutym. Najnowsze dane okazały się dość zbieżne z tym, co analitycy rynku prognozowali jeszcze na początku bieżącego roku.
Czwarty kwartał był dużo gorszy niż trzeci (3,5 proc. wzrostu), choć o wiele lepszy od końcówki 2015 roku (+0,9 proc.).
Na przestrzeni całego 2016 roku gospodarka USA rozwijała się jednak najwolniej od pięciu lat - wzrosła o 1,6 proc. Podobne tempo miała ostatnio w 2011 roku.
Efekt Trumpa, czyli wyższy import i mniejszy eksport
Mogło być lepiej, ale w końcówce 2016 roku zadziałał „efekt Trumpa”. Nie chodzi tu o jakąś szczególną panikę przedsiębiorstw, czy masowe opuszczanie USA przez jej obywateli - choć część celebrytów zgłaszała takie plany.
Po prostu rynki reagowały na plany nowego prezydenta - głównie dotyczące radykalnego cięcia podatków - i można powiedzieć reagowały pozytywnie. Dolar umocnił się od wyborów o 4 proc. do euro a przedsiębiorcy zareagowali na to natychmiast. Zaczęli na potęgę sprowadzać towary zza granicy. Przewaga importu w handlu zagranicznym nad eksportem jeszcze bardziej wzrosła - odjęło to od dynamiki PKB aż 1,8 pkt. proc. Import zwiększył się o 9 proc., a eksport spadł o 4,5 proc.
Dla porównania ostatni raz kiedy tzw. eksport netto (różnica wpływu eksportu i importu na PKB) odejmował więcej od PKB miał miejsce w drugim kwartale 2004 r. Jeśli porównać z średnim wpływem handlu zagranicznego na PKB w czwartych kwartałach lat 2014-2015, to można śmiało powiedzieć, że "efekt Trumpa" obniżył wzrost gospodarczy o 1,0 pkt. proc., czyli o jedną trzecią.
Gospodarkę ratowało jednak to co zwykle, czyli rosnąca o aż 3,5 proc. konsumpcja gospodarstw domowych (+2,4 pkt. proc. w dynamice PKB). Wzrost wydatków kierowany był głównie na samochody oraz usługi opieki zdrowotnej. Znaczący wpływ na dynamikę PKB (+0,35 pkt. proc. PKB) miał też wzrost o aż jedną dziesiątą wydatków na budownictwo mieszkaniowe i zwiększenie zapasów prywatnych poza rolnictwem (+1,15 pkt. proc. PKB).
Stopy wzrosną jeszcze trzy razy?
Jednocześnie z danymi o PKB podano „PCE Core”, czyli wskaźnik obrazujący zmiany cen konsumpcyjnych z wyłączeniem żywności i energii. Wzrósł on o 1,3 proc., podczas gdy oczekiwano 1,2 proc. Te dwie informacje to woda na młyn teoriom o jeszcze trzech podwyżkach stóp Fed w tym roku.
Przyśpieszające ceny konsumpcyjne i wzrost gospodarczy, jeśli jeszcze poparte wzrostem zatrudnienia dają w sumie ryzyko takiego poziomu inflacji, który może gospodarce zagrozić. Po ostatniej podwyżce stóp procentowych w marcu obecnie szacuje się, że w ciągu roku będą jeszcze dwie podobne decyzje Fed - w czerwcu i grudniu.
Większe tempo podnoszenia kosztu pieniądza przez amerykański bank centralny może spowodować odpływ kapitału z giełdy i przekierowanie go na obligacje. Dodatkowo wzrosną koszty finansowania działalności przez przedsiębiorstwa. Tak czy inaczej Fed uznał ostatnio, że nie będzie dalej ryzykować - rekordowo niskie stopy mogą być groźne dla stabilności gospodarki.