Zmiany dotknęły radę nadzorczą, a kolejne roszady mogą mieć miejsce także w zarządzie. Wszystko wskazuje na to, że obserwujemy w Orlenie próbę sił między ministrem energii i prezesem koncernu.
Akcjonariusze Orlenu w piątek odwołali niespodziewanie trzy osoby ze składu rady nadzorczej. Ze stanowiskiem pożegnała się Agnieszka Krzętowska, Adrian Dworzyński i przewodnicząca Angelina Sarota.
Sarota w radzie nadzorczej była od 2008 roku, a na jej czele stała od 2013 roku. To o tyle ważna pozycja, że stanowi pomost między zarządem, a ministerstwem energii, które jest najważniejszym właścicielem paliwowego koncernu.
Skąd tak niespodziewane i ważne zmiany kadrowe? Minister energii chce faktycznie kontrolować spółkę, która dotychczas - dzięki silnej pozycji prezesa Wojciecha Jasińskiego - skutecznie się tej kontroli wymykała. W branży i kręgach rządowych mówi się w ostatnich dniach o personalnej próbie sił pomiędzy ministrem Krzysztofem Tchórzewskim i prezesem Wojciechem Jasińskim - donosi Puls Biznesu.
Odwołana Angelina Sarota nie kryła dobrych relacji z Wojciechem Jasińskim, chwaląc dokonania prezesa Orlenu. Z kolei powołana Izabela Felczak-Poturnicka jest bliską współpracownicą ministra Tchórzewskiego. Jest też jedną z osób doradzających w resorcie.
Nowe kadry mają przyczynić się do większego wpływu ministerstwa na poczynania Wojciecha Jasińskiego, który - jak podkreśla PB - pomijał swojego formalnego nadzorcę. Pojawiają się nawet sugestie o możliwej próbie odwołania prezesa.
Czarę goryczy u Tchórzewskiego miała przelać finalizowana transakcja wykupu przez Orlen czeskiego Unipetrolu za 4 mld zł. To jedyna rafineria w Czechach.
Orlen złożył pozostałym akcjonariuszom Unipetrolu hojną ofertę i ta została przyjęta przez najważniejszego z nich. Warunkiem sukcesu oferty na kupno akcji Unipetrol było osiągniecie progu co najmniej 90 proc. akcji w kapitale. Pod koniec grudnia na twitterze ukazała się informacja o zgodzie Paulinino Limited, posiadacza ponad 20 proc. akcji.
Orlen płaci po 380 koron za każdą akcję (62 zł), tj. cenę zbliżoną do kursu giełdowego spółki w grudniu. Oznacza to, że dojście do poziomu 90 proc. akcji Unipetrolu będzie kosztowało 3,05 mld zł, a do 100 proc. 4,2 mld zł.
Wycena jednej akcji jest aż trzy wyższa niż Orlen płacił 12 lat temu. Wtedy na pakiet 62,99 proc. Unipetrolu polski koncern wydał 486 mln euro. W przeliczeniu według obecnego kursu daje to ponad 2 mld zł. Według teraz oferowanej ceny wartość spółki wynosi już 11,3 mld zł. W ciągu tego czasu się więc więcej niż potroiła.