- Taniej jest kupić robota za 35 tys. dolarów niż zatrudnić pracownika, który za swoją nieefektywną pracę ma otrzymywać 15 dolarów za godzinę - przekonuje były szef McDonald's Ed Rensi. To odpowiedź na zapowiadane wielotysięczne strajki przed siedzibą firmy.
W czwartek 26 maja odbędzie się coroczne spotkanie akcjonariuszy McDonald's. Ostatnie 12 miesięcy dla najpopularniejszej sieci restauracji fast food były bardzo dobre. Jej akcje na amerykańskiej giełdzie skoczyły z 95 do 125 dolarów, dając ich właścicielom zarobić ponad 30 proc.
Świętowanie zakłócą jednak strajki pracowników. Według zapowiedzi związkowców, przed siedzibą główną w Chicago pojawi się około 10 tys. ludzi, domagających się wyższych płac. Chodzi o wzrost płacy godzinowej do 15 dolarów, czyli około 60 zł. Obecnie stawka minimalna w stanie, gdzie znajduje się centrala McDonald's, to 8,75 dolara za godzinę.
Żądania pracowników są wymagające i trudno uwierzyć, by firma zdecydowała się podnieść pracownikom pensje blisko dwukrotnie. W tej sprawie stanowczo wypowiedział się były szef McDonald's Ed Rensi, którego słowa przytacza "The Guardian". - Jeśli minimalna stawka pójdzie w górę, pracowników zastąpią roboty - ostrzega Rensi.
Były szef sieci wspomniał w swojej wypowiedzi o targach branży restauracyjnej, na których coraz popularniejsze stają się nowe technologie. Mowa o różnego rodzaju automatycznych urządzeniach, takich jak kioski do zamawiania jedzenia, które już często wypierają z rynku pracowników. A tego typu automatów ma być dużo więcej.
- Taniej jest kupić robota za 35 tys. dolarów niż zatrudnić pracownika, który za swoją nieefektywną pracę ma otrzymywać 15 dolarów za godzinę - przekonuje Ed Rensi.
Czemu akurat 15 dolarów? To postulat ruchu o nazwie "Walcz o 15 dolarów" (Fight for $15), który domaga się wprowadzenia tej jednolitej stawki w całych Stanach Zjednoczonych. Obecnie wynosi ona 7,25 dolara.
Największa w USA sieć fast foodów miała w 2015 roku sprzedaż na poziomie 25,4 mld dolarów, co przełożyło się na zysk w kwocie ponad 4,5 mld dolarów. Mimo tego jej pracownicy zarabiają tak mało, że kwalifikują się do różnych programów pomocy społecznej dla ubogich.