W nocy naszego czasu prezydent Trump wygłosił przemówienie w Kongresie. Od tygodnia wyczekiwano go z niecierpliwością. Dotychczasowe deklaracje - a to drastycznego cięcia podatków, a to zwiększenia wydatków na infrastrukturę - rynki finansowe przyjmowały entuzjastycznie, a główny indeks giełdy nowojorskiej S&P500 od wyborów zyskał aż 10,5 proc.
Zaczęły się jednak pojawiać głosy, że za mało w tym konkretów, by uzasadnić wzrosty. Wszyscy więc wiele spodziewali się po przemówieniu 28 lutego.
Przemówienie trwało ponad godzinę, więc trudno oczekiwać, by w tym czasie prezydent zmieścił wystarczająco dużo treści. W najważniejszej kwestii, czyli podatków, wiemy mniej więcej tyle samo, co przed przemówieniem. Jednak można już odznaczyć, że prezydent do czegoś zobowiązał się publicznie.
Duże, duże cięcia podatkowe. Ale jakie?
Trump stwierdził, że amerykańskie spółki są zbyt wysoko opodatkowane, na poziomie zbliżonym do najwyższych na świecie.
- Mój zespół ekonomiczny przygotowuje historyczną reformę podatkową, która zredukuje stawki podatku dla spółek, by mogły one konkurować z każdym i rozwijać się w dowolnym miejscu na świecie - powiedział Trump. Te słowa przywitane zostały aplauzem. - To będzie naprawdę duże, duże cięcie - dodał.
Jednocześnie zapowiedział ulgę w opodatkowaniu klasy średniej. Ulgę w opodatkowaniu nazwał nawet "masową". Jednocześnie nie podał konkretów i nie skomentował propozycji podatku granicznego, czyli formy ceł, które miałyby zwiększyć pozycję eksportu w porównaniu z importem.
- Musimy przygotować pole do gry dla amerykańskich firm i pracowników. Musimy to zrobić - podkreślił. - Gdy transportujemy nasze wyroby poza Amerykę, wiele krajów żąda od nas opłat, wysokich taryf celnych i podatków - ale gdy firmy zagraniczne przysyłają swoje produkty do Ameryki, nie pobieramy od nich nic albo prawie nic - zauważył prezydent.
Przywołał przy tym przykład producenta legendarnych motorów Harley Davidson. Ten w niektórych krajach musi się mierzyć z podatkiem 100 proc. Producent nawet przyzwyczaił się do tej sytuacji, choć utrudnia to prowadzenie działalności za granicami USA.
- Wierzę mocno w wolny handel, ale musi to być jednocześnie sprawiedliwy handel. Minęło już wiele czasu odkąd handel można było uznać za sprawiedliwy - powiedział Trump, przytaczając słowa Abrahama Lincolna, który rezygnację z polityki protekcjonistycznej miał uważać za prowadzącą do ruiny Amerykanów.
Prezydent Trump zapowiedział też stworzenie specjalnego funduszu modernizacji amerykańskiej infrastruktury o wartości 1 biliona dolarów. Ma być utworzony dzięki funduszom prywatnym i federalnym. Będzie on, jak podkreślił, oparty na dwóch podstawowych zasadach: kupuj amerykańskie towary i zatrudniaj amerykańskich pracowników.
Prezydent obiecał również przesłać do Kongresu budżet armii, który ma odbudować jej siłę. Trump zapowiedział największy w historii USA wzrost wydatków na obronność.
Trump obiecał też uszczelnienie polityki imigracyjnej na wzór kanadyjski. Ma odchodzić od systemu premiującego nisko wykwalifikowanych przybyszów na taki, w którym ceni się wykształconych specjalistów. Wrócił do propozycji budowy wielkiego muru na granicy z Meksykiem.
Prezydent przekonywał, że już udało mu się wiele osiągnąć. Jako swoje sukcesy wymienił rekordowe wzrosty cen akcji na Wall Street, obietnicę wielu korporacji stworzenia tysięcy miejsc pracy oraz ograniczenie działalności lobbingowej byłych członków rządu.
Zapowiedział też likwidację państwowego programu opieki zdrowotnej, wprowadzonego przez Baracka Obamę, czyli tzw. Obamacare.
Wciąż mało konkretów, ale rynki finansowe zadowolone
Komentatorzy rynkowi ankietowani przez agencję Reuters stwierdzili, że znowu za mało było szczegółów dla inwestorów. Ale jednocześnie wskazują, że przemówienie nie przyniosło zaskoczeń w postaci negatywnych treści. Podkreślają, że przynajmniej dużą jego część zawierały wątki prowzrostowe dla gospodarki.
- Z punktu widzenia inwestora nie było tam żadnych nowych wiadomości, zero niespodzianek dobrych ani złych - powiedział agencji Reuters wiceprezes Wedbush Securities w San Francisco. - Ale prezydent wypolerował nieco swój wizerunek i tu są pozytywy. Jest probiznesowym prezydentem i to jest dobra wiadomość - dodał.
- Konkretów ekonomiczno-finansowych trochę mało, jak się okazuje - podał Tomasz Witczak, analityk rynków finansowych FMCM Management. - Za mało cyfr, procentów, itd. Tym niemniej rzeczywiście Trump podkreślił, że podatki będą obniżane, a regulacje znoszone. Cóż najwyraźniej zrobiło to wrażenie.
W oficjalnej odpowiedzi Demokratów na przemówienie, były gubernator Kentucky Stefan Beshear powiedział, że treść przemówienia zaprzecza, jakoby Trump był prezydentem rodzin, ale stał się championem Wall Street.
Rynki terminowe na przemówienie zareagowały pozytywnie. Kontrakty na indeksy giełdy nowojorskiej zawróciły w górę, choć we wtorek giełda zaliczyła lekkie spadki, kończąc 12-sesyjną wzrostową serię indeksu Dow Jones Industrial.
Dobrze zareagował też rynek walutowy. Dolar umocnił się względem euro o 0,2 proc., jena o 0,6 proc. i funta o 0,1 proc.
Co to znaczy dla Polski?
W kontekście Polski znaczenie mogą mieć dwa wątki. Pierwszy to sprawa imigrantów. Trump chce na wzór Kanady sprowadzać osoby, które mają kwalifikacje, a nie tanią siłę roboczą. USA to już od dawna nie jest kraj "pierwszego wyboru" dla Polaków, którzy chcą się dorobić za granicą.
Większym problemem może być wątek protekcjonizmu w handlu zagranicznym. Trump podkreśla, że towary importowane są opodatkowane tylko nieznacznie, a eksportowane napotykają na duże podatkowe bariery. Wyrównanie tego oznaczałoby cła.
Polska jednak więcej z USA sprowadza, niż tam wysyła. W ubiegłym roku eksport na tamtejszy rynek z Polski wyniósł 1,6 mld zł miesięcznie, a sprowadzaliśmy towary za 1,8 mld zł miesięcznie. Choć USA ma dużą nierównowagę w obrotach z zagranicą, to nie my jesteśmy jej przyczyną.
Tak czy inaczej, Stany Zjednoczone nie są naszym głównym partnerem handlowym. Wysyłamy do nich niecałe 3 proc. eksportu. Dla porównania do Niemiec trafia aż 27,3 proc., a do Wielkiej Brytanii - 6,6 proc. sprzedaży zagranicznej naszych towarów.