Rozwój budownictwa na wynajem w Polsce to pożądany kierunek, ale nie powinien on prowadzić ani do uprzywilejowania jednej grupy społecznej, ani do tworzenia gett. Przydatny dla rynku mógłby okazać się także system kas mieszkaniowych, uważają członkowie Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD).
"Rządowy pomysł na rozwój budownictwa ma dobre i złe strony. Pożądany jest rozwój budownictwa na wynajem i za ten element należą się pochwały. Niemniej drugi filar zapowiadany przez resort infrastruktury i budownictwa, czyli wynajmowanie mieszkań z opcją dojścia do własności - to nic innego, jak rozdawanie publicznych pieniędzy jednej grupie społecznej" - powiedziała Iwona Załuska, prezes Upper Finance Consulting i członek PZFD, cytowana w komunikacie.
Jej zdaniem, nie jest dobrym pomysłem, by grunty w atrakcyjnych lokalizacjach, tym bardziej w centrach miast, były przeznaczane de facto za darmo dla wybranej grupy społecznej. Państwo mogłoby natomiast takie nieruchomości sprzedać komercyjnie, zasilić budżet, a następnie wspierać programy mieszkaniowe.
"Zamiast jednak doprowadzać do uwłaszczania się jednej grupy społecznej, lepszym instrumentem wsparcia obywateli w problemach mieszkaniowych byłoby wsparcie ich w danej sytuacji. Jeżeli rodzina z powodu utraty pracy czy utraty dochodów potrzebuje w danym momencie, okresowo pomocy, powinna ją otrzymać. Mogą to być np. dodatki mieszkaniowe, ale nie przyznawane raz na zawsze, a przecież de facto dotowane przez innych podatników" - skomentował dyrektor generalny PZFD Konrad Płochocki.
Ekspert uważa także, że zamiast w ramach polityki komunalnej umieszczać obciążone problemami grupy społeczne w tych samych budynkach czy obszarach, co prowadzi do tworzenia gett, polskie władze powinny wzorować się na systemie stosowanym w Niemczech, w którym obywatel sam wynajmuje sobie mieszkanie, a od państwa dostaje dodatek i wybiera lokum w aktualnie optymalnym dla niego miejscu pod względem kosztów, odległości od pracy, szkoły przedszkola itp.
Problemem są także nierynkowe kalkulacje dotyczące kosztów budowy takich mieszkań, nie uwzględniające kosztów dróg, kanalizacji, sieci, mediów często budowanych nie tylko w obszarze działki ale i na żądanie gminy w okolicy, kosztów finansowych, prawnych, wynagrodzeń pracowników itd.
"O ile w przypadku skrajnie prostych budynków bez windy i parkingów możliwe jest osiągniecie ceny samych kosztów konstrukcji na poziomie 2,5 tys. netto za m2, to zapominamy o reszcie wydatków. Poza tym w dzisiejszych czasach tak się już nie buduje. Realnie państwo budowałoby te mieszkania w łącznych kosztach osiąganych przez wolny rynek, czyli w ok. 4-6 tys. zł m2 w zależności od standardu, skomplikowania, warunków gruntowych" - powiedziała Załuska.
Eksperci PZFD uważają, że w Polsce potrzebne są programy długoterminowego oszczędzania.
"PZFD od dawna postuluje także, aby wstrzymać się z dalszym podnoszeniem minimalnego wkładu własnego dla kredytów detalicznych, właśnie do czasu stworzenia programu długoterminowego oszczędzania, który pozwoli Polakom na zgromadzenie tych środków. Kasy mieszkaniowe mogą być jednym z takich mechanizmów, ale należy pamiętać, że od czasu uruchomienia do momentu kiedy ich uczestnicy będą mogli otrzymać kredyt mija kilka lat, które są konieczne do zgromadzenia kapitału" - wskazał Płochocki.
Podkreślił jednak, że kasy mieszkaniowe to rodzaj kontraktu, w którym w zamian za zobowiązanie obywatela do wieloletniego oszczędzania na cel mieszkaniowy, państwo oferuje dopłatę do oszczędzanych środków, przewyższającą standardowe oprocentowanie na lokatach bankowych. Od tego, ile państwo dołoży będzie zależeć powodzenie programu.
"Dodatkowo należy zachęcać ludzi majętniejszych do inwestowania w tak potrzebne mieszkania na wynajem. Bardzo dobrze spisywała się tu ulga budowlana, która umożliwiała odliczenie od podatku w zamian za zobowiązanie się do wynajmowania mieszkania przez okres 10 lat. Na pewno warto, aby rząd powrócił do tego rozwiązania. Dzięki temu dochody osób zamożniejszych byłyby inwestowane w kraju napędzając gospodarkę i przyczyniając się do rozwiązania problemów mieszkaniowych, zamiast być inwestowane i 'optymalizowane' w innych krajach" - dodała Załuska.