Dokładnie 54 proc. Polaków popiera założenia planowanej reformy emerytalnej w wykonaniu rządu PiS - podaje Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych. Problem w tym, że ankieterzy pytają o projekt, którego szczegóły nie są jeszcze znane, a ogromna rzesza Polaków o pomyśle Mateusza Morawieckiego nawet nie słyszała.
Ministerstwo Rozwoju od dłuższego czasu zapowiada, że już na początku 2018 r. wejdzie w życie reforma emerytalna. Jej główne założenie polega na likwidacji Otwartych Funduszy Emerytalnych, w miejsce których powstaną inne fundusze zarządzające środkami.
W tych nowych podmiotach zostanie 75 proc. zgromadzonych w OFE aktywów - to przede wszystkim akcje spółek notowanych na giełdzie. Reszta - a więc obligacje, depozyty i inne papiery wartościowe - ma trafić do Funduszu Rezerwy Demograficznej (mówiąc wprost: do ZUS). Co ciekawe, urzędnicy przekonują, że cała operacja będzie prowadzić do "prywatyzacji" środków emerytalnych Polaków.
Dodatkowo resort zapowiada, że przedstawi rozwiązania dla pracodawców, którzy również mieliby zaangażować się w odkładanie pieniędzy na przyszłe emerytury swoich pracowników.
Źródło: Ministerstwo Rozwoju.
I właściwie tyle na razie o reformie wiadomo. "Ostateczny kształt reformy zostanie przedstawiony w ciągu nadchodzących miesięcy. Proces legislacyjny planowany jest na 2017 r., natomiast zmiany dotyczące funkcjonowania II i III filaru emerytalnego zaczną obowiązywać od stycznia 2018 r." - podało w styczniu Ministerstwo Rozwoju w oświadczeniu przesłanym WP money.
Tymczasem CBOS na zlecenie Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych zapytał Polaków o ocenę planowanych zmian. Ich opis został zaprezentowany w następujący sposób:
"Rząd pracuje na reformą systemu emerytalnego, która ma wejść w życie z początkiem 2018 roku. W jej wyniku środki zgromadzone w OFE w 75 proc. staną się prywatną własnością ubezpieczonych i trafią na utworzone dla nich IKE, a w 25 proc. pozostaną własnością publiczną i trafią do ZUS. Jednocześnie dla pracowników zatrudnionych w przedsiębiorstwach zostaną utworzone tzw. Pracownicze Programy Kapitałowe, w ramach których pracownicy będą mogli dodatkowo oszczędzać na emeryturę w wyspecjalizowanej instytucji finansowej objętej nadzorem państwa, a pracodawcy będą zobowiązani dopłacać do tych oszczędności drugie tyle, lub bardzo zbliżoną kwotę”.
Tak opisany plan 54 proc. badanych oceniło pozytywnie. Umiarkowanych przeciwników było 15 proc., a zdecydowanych - 5,3 proc. Można powiedzieć, że to całkiem niezły wynik, pokazujący, że rząd obrał dobry kierunek zmian.
Jest w tym tylko jeden problem - ciągle nie wiadomo, czym w praktyce będzie różniła się "prywatyzacja" środków od tego, co jest obecnie. Trudno ją ocenić, skoro ciągle nie znamy szczegółów tego, w jaki sposób Polacy z tych "sprywatyzowanych" środków będą mogli skorzystać. Być może dlatego aż co czwarty badany przyznał, że nie jest w stanie ocenić proponowanych zmian.
Warto dodać, że "blisko 2/3 badanych deklaruje, że słyszeli o planowanej przez rząd reformie emerytalnej. Jej założenia zna jednak tylko 17,1 proc. respondentów - częściej w porównaniu z innymi są to osoby z wyższym wykształceniem (23,7 proc.) i mieszkańcy największych miast (35,6 proc.)" - czytamy w informacji przesłanej przez IGTE.
Reforma emerytalna do tej pory budziła spore emocje również wśród inwestorów obecnych na warszawskie giełdzie. W rękach OFE są bowiem akcje spółek warte ponad 100 mld zł. Fundusze emerytalne w akcjonariatach wielu firm mają nawet kilkadziesiąt procent. Trudno więc dziwić się obawom o możliwość nacjonalizacji spółek. Urzędnicy z resortu rozwoju przekonują jednak, że cała operacja nie będzie miała negatywnego wpływu na posiadaczy akcji notowanych na GPW.