Dynamika produkcji przemysłowej w Niemczech zaskoczyła prawie wszystkich analityków rynku. Wzrost o 2,6 proc. w sierpniu w porównaniu z lipcem był o niebo wyższy niż ich prognozy, które oscylowały wokół +0,7 proc. Lepszy wynik w ostatnich sześciu latach w niemieckim przemyśle był tylko raz - równo rok temu.
Dzięki dobrym danym gospodarczym giełda we Frankfurcie od rana nabrała rozpędu. Najważniejszy indeks DAX wzrósł przez moment do poziomu 12 997 pkt., czyli o 0,3 proc. i na tak wysokim poziomie nie był jeszcze nigdy w historii.
Kwotowania tygodniowe niemieckiego indeksu DAX src="https://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1506938399&de=1507561800&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=DAX&colors%5B0%5D=%230082ff&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
Na szczycie wzrostów w poniedziałek są akcje firm energetycznychE.ON i RWE - przyśpieszający przemysł będzie przecież potrzebował więcej energii. Zaraz potem plasują się producenci chemii użytkowej i kosmetyków, czyli Henkel i Beiersdorf oraz producent obuwia Adidas. Zyskują też akcje producentów samochodów: Daimler i Volkswagen.
Polska skorzysta
W Polsce przetwórstwo przemysłowe odpowiada za 19 proc. wartości dodanej w produkcie krajowym brutto. W drugim kwartale bieżącego roku przemysł dał ósmą część wzrostu polskiego PKB.
Dobre dane z niemieckiego przemysłu to też dobry sygnał dla naszej gospodarki, która tempo rozwoju zawdzięcza w znacznej mierze kondycji ekonomicznej Niemiec. Wiele zakładów w Polsce jest po prostu podwykonawcami firm zza Odry. To co się dzieje za zachodnią granicą bardzo więc nas interesuje.
Jak podawaliśmy niedawno, stajemy się fabryką Europy i nowe zakłady otwierane są głównie właśnie u nas. Widać to po zatrudnieniu w firmach produkcyjnych, które rosło w Polsce najszybciej w tym roku w Europie, a daleko w tyle zostawiliśmy drugie w rankingu Niemcy.
Katalonia spokojniejsza, ale niepewność nie znikła
Kondycja przemysłu to niejedyny powód dobrego początku tygodnia na niemieckiej, a na większości europejskich parkietów. Inwestorów uspokoił wielki marsz przeciwników niepodległości na ulicach Barcelony.
Katalonia miała ogłosić niepodległość już w poniedziałek, jednak skala demonstracji pokazała, że przeciwników jest sporo, co wywiera nacisk na rząd autonomii.
- Pojawiła się nadzieja na rynkach, że niepodległość nie zostanie ogłoszona i unikniemy najgorszego przypadku - powiedział agencji Reuters Gautam Batra, szef firmy inwestycyjnej Mediolanum Asset Management.
Carles Puigdemont, lider secesjonistów katalońskich miał się w poniedziałek zwrócić do parlamentu regionalnego z pytaniem, kiedy będzie mógł jednostronnie ogłosić niepodległość. Odbędzie się to jednak we wtorek o 18:00.
Rynek w oczekiwaniu na to, co się stanie waha się raz w górę raz w dół. Indeks DAX po osiągnięciu rekordu, w południe już był prawie na zero, tj. na poziomie tylko nieco wyższy od zamknięcia z piątku.
Problem geopolityczny przeniósłby się na gospodarkę Hiszpanii, na wspólną walutę i na kondycję całej Unii Europejskiej, która już ustami swoich komisarzy deklarowała, że Katalonii w swój skład nie przyjmie. Trochę to pokrzykiwania na wyrost, bo wszystko zależy akurat nie od Komisji, ale z tego wszystkiego rodzi się na rynkach napięta sytuacja.
- Z racji zaplanowanego na jutro posiedzenia katalońskiego parlamentu, oraz wczorajszych deklaracji premiera Puigdemonta warto będzie przyglądać się notowaniom EUR/USD - mówi Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM BOŚ. - Eskalacja politycznego konfliktu na linii Barcelona-Madryt może stać się katalizatorem do złamania rejonu wsparcia 1,1680-1,1715, które zostało wybronione w piątek.
Analityk zastanawia się, czy obie strony rzeczywiście zaryzykują polityczne i być może nie tylko, starcie.
- Obóz niepodległościowy nie jest tak silny, podobnie jak premier Rajoy sprawujący de facto rządy mniejszościowe - zauważa Rogalski.