"Polska to bardzo szybko rosnąca gospodarka, a jedyne realne ryzyko w krótkim okresie to możliwość jej przegrzania. Jednak inwestorzy finansowi patrzą przede wszystkim na to, jak Polska poradzi sobie ze zbliżającym się wyzwaniem w kwestii zmian demograficznych" - powiedział Schulz w rozmowie z ISBnews w kuluarach Citi EMEA Media Summit w Londynie.
"W krótkim okresie - jak będzie wyglądało 'miękkie lądowanie' przy ryzyku przegrzania, a w dłuższym okresie - jak poradzić sobie z wyzwaniem w kwestii demografii. To są realne pytania, jakie zadają sobie inwestorzy" - dodał.
Wskazał, że perspektywy demograficzne Polski są stosunkowo słabe, dlatego kluczowe jest to, jak kraj przystosuje się do tych wyzwań w przyszłości - tym bardziej, że kwestia demografii sprawia obecnie problemy dojrzałym, uprzemysłowionym gospodarkom, np. Japonii.
Schulz zwrócił też uwagę, że choć wszystkie kraje Europy Środkowej i Wschodniej cieszą się wysokim wzrostem gospodarczym, istnieją pomiędzy nimi różnice w szczególności dotyczące inflacji.
"Polska ma stosunkowo niską inflację, podczas gdy Czechy i Słowacja mają znacznie wyższy jej poziom, więc mieliśmy już podwyżki stóp procentowych w Czechach, mówi się też o nich na Węgrzech. Tymczasem polski bank centralny pozostaje w tyle - i jest to w pełni uzasadnione" - powiedział ekonomista.
Schulz uważa, że zbliżający się Brexit stanowi wyzwanie nie w zakresie bilateralnych stosunków gospodarczych, ponieważ ekspozycja Polski na brytyjską gospodarkę jest niewielka, a raczej w kwestii migracji i demografii.
"W przypadku krajów regionu CEE, ekspozycja ich gospodarek na gospodarkę brytyjską jest tak niewielka, ze trudno jest zmierzyć wpływ Brexitu na nie. W przypadku kraju, który poradził sobie ze skutkami rosyjskich sankcji spodziewam się, że poradzi on sobie także z kwestią ceł w handlu z Wielką Brytanią. Region CEE byłby bardzo nisko na mojej liście krajów pod względem ryzyka związanego z handlem po Brexicie" - podkreślił.
"Sytuacja jest bardziej interesujące, jeśli chodzi o migrację oraz nowy budżet unijny. Oczywiście, napływ Polaków do Wielkiej Brytanii będzie mniejszy. Wykształceni specjaliści z pewnością nadal będą mile widziani, ale istnieje ryzyko dla osób o niższych kwalifikacjach" - dodał ekonomista.
Według niego, niezależnie od wyniku negocjacji na temat perspektywy finansowej UE na lata 2021-2027, Polska - która dotychczas należała do krajów otrzymujących znaczące fundusze unijne - z pewnością otrzyma mniej środków, ponieważ budżet będzie niższy po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE.
Tomasz Oljasz