Nie było to udane półrocze dla grupy Sfinks, do której należy m.in. sieć restauracji o nazwie "Sphinx". Mimo przychodów na poziomie blisko 90 mln zł, na czysto nie zarobiła ani złotówki. Co więcej, ma ponad milionową stratę. To efekt m.in. wyższych kosztów związanych z rosnącą presją płacową.
- Już w pierwszej połowie zeszłego roku pojawiła się na rynku silna presja kosztowa, przede wszystkim w zakresie płac, ale także surowców. Systematycznie jednak wdrażamy rozwiązania, które mają równoważyć wpływ tych czynników na nasz biznes - komentuje wyniki Sylwester Cacek, prezes Sfinksa.
Warto przypomnieć, że według ostatnich danych Głównego Urzędu Statystycznego w skali roku mamy do czynienia z podwyżkami rzędu 6,6 proc. Średnia krajowa to blisko 4,5 tys. zł brutto. Wynagrodzenia rosną ponad trzy razy szybciej niż ceny.
- Wprowadziliśmy już szereg zmian, co pozwoliło nam skutecznie zapanować nad wpływem wzrostu kosztów na rentowność naszej działalności. Analiza wyników pokazuje, że podjęte przez nas działania są skuteczne i systematycznie wracamy do wyników sprzed podwyżki płac. Już w drugim kwartale 2017 roku osiągnęliśmy zysk jednostkowy na poziomie netto w wysokości 620 tys. zł - podkreśla Cacek.
Jak wskazuje prezes, niezależnie od wyraźnej zmiany negatywnego trendu spowodowanego presją płacową i wzrostem kosztów, spółka pracuje nad projektami, które w kolejnych okresach powinny przełożyć się na poprawę osiąganych wyników.
Spółka przygotowuje się do wprowadzenia na rynek nowych konceptów gastronomicznych. Pierwsze lokale pod szyldami "Lepione & Pieczone" oraz "Spice UP!" mają pojawić się jeszcze w tym roku, podobnie jak pizzerie pod marką "Fabryka Pizzy".
Mowa m.in. o podpisaniu przez Sfinksa umowy inwestycyjnej z właścicielem spółki Fabryka Pizzy, z którym będzie budować sieć pizzerii pod marką "Fabryka Pizzy". Dotychczas zawarto dwie umowy najmu lokali z przeznaczeniem na prowadzenie nowych pizzerii oraz jedną umowę franczyzową dla tej marki.
Grupa Sfinks Polska odnotowała dokładnie 1,16 mln zł straty netto w pierwszych sześciu miesiącach tego roku wobec 6,38 mln zł zysku w okresie od grudnia 2015 do maja 2016. Analogicznie spadł zysk operacyjny z 3,91 do 0,83 mln zł i przychody ze sprzedaży z 91,2 do 89,96 mln zł.
W porównywanych ze sobą okresach jest miesięczne przesunięcie. Wynika to z faktu, że wcześniej Sfinks miał rok sprawozdawczy cofnięty o jeden miesiąc względem roku kalendarzowego, ale teraz dostosował się do typowych okresów rozliczeń. Przez to jednak wyniki nie są do końca porównywalne, bo branża gastronomiczna jest podatna na sezonowość.
- Sezonowość naszego biznesu powoduje istotne odchylenia. Jednocześnie w tym roku pracowaliśmy na mniejszej sieci - wyjaśnia prezes Cacek.
Najnowsze wyniki Sfinksa nienajlepiej przyjęli inwestorzy. Cena akcji spółki, która od 2006 roku jest notowana na warszawskiej giełdzie, spada od rana o blisko 7 proc. To jeden z najsłabszych wyników wśród blisko 500 firm z GPW.
Obserwuj bieżące notowania akcji Sfinksa src="https://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1505829600&de=1505920200&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=SFS&colors%5B0%5D=%230082ff&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
Sfinks w obliczu słabszych wyników ogółem może pochwalić się wyraźnym wzrostem zainteresowania klientów siecią "Chłopskie Jadło". Odnotowała ona wzrost sprzedaży o ponad 20 proc. To zasługa m.in. trzech nowych lokali otwartych w drugiej połowie ubiegłego roku w Olsztynie, Bydgoszczy i we Wrocławiu.
Wszystkich restauracji "Chłopskie Jadło" Sfinks ma na razie trzynaście. Zdecydowanie bardziej znana i duża jest sieć "Sphinx", w której są 94 lokale na terenie Polski. Łącze pulę 110 restauracji uzupełniają jeszcze dwie restauracje "WOOK", a także pub Bolek w Warszawie.