"Eskalacja działań protekcjonistycznych i kolejne podwyższenia ceł w handlu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami przyczyniają się w coraz większym stopniu do zmaterializowania groźby wojny handlowej. Polska, której wzrost gospodarczy oparty jest obecnie głównie na popycie wewnętrznym, nie jest narażona bezpośrednio na negatywne konsekwencje trudności handlowych dwóch największych gospodarek na świecie. Jednak uwzględniając udział Polski w globalnych łańcuchach produkcyjnych oraz możliwość rozszerzenia działań protekcjonistycznych na kolejne kraje, wpływ pośredni może obniżyć dynamikę naszego eksportu" - powiedział Sielewicz w rozmowie z ISBnews.
Przypomniał, że Donald Trump już w latach 80-tych ubiegłego wieku opowiadał się za nałożeniem ceł w imporcie określonych produktów do Stanów Zjednoczonych i takie działania przedstawiał jako pierwsze, które zostałyby przez niego podjęte, gdyby objął urząd prezydenta USA. Podwyższone na przestrzeni ostatnich miesięcy cła zostały przede wszystkim wymierzone w Chiny, z którymi Stany Zjednoczone mają ujemne saldo wymiany handlowej. W przypadku surowców oraz produktów ze stali i aluminium nadwyżki produkcyjne pozwalały Chińczykom oferować atrakcyjne ceny, z którymi trudno było konkurować producentom z USA.
"Jednak eskalacja protekcjonizmu spowodowała podwyższenie ceł na towary w kolejnych branżach, w tym objętych rządowym programem 'Made in China 2025' (robotyka, lotnictwo, przemysł maszynowy) i spotkała się z działaniami odwetowymi ze strony Chin. Jednocześnie USA w sposób przemyślany nakładają wyższe cła pomijając określone branże, np. produkcja elektroniki, której towary stanowią co prawda największy deficyt w obustronnym handlu, ale amerykańscy producenci, jak Apple, ucierpieliby na wprowadzeniu takich działań jako, że głównie wytwarzają swoje towary w Chinach" wskazał główny ekonomista.
Zaznaczył, że podwyższenie ceł na stal i aluminium ma małe znaczenie dla Polski. W zeszłym roku Polska wysłała do USA jedynie 9 tys. ton z 4,9 mln ton stali eksportowanej z Unii Europejskiej. Wśród krajów, z których USA importują stal jesteśmy dopiero na 60. miejscu z udziałem zaledwie około 0,03%. W UE zmiana taryfy najbardziej dotknie Niemcy, które eksportują za Atlantyk około 5 proc. swojej produkcji.
"Jednak zawirowania na globalnym rynku wpłyną na ceny stali i aluminium. Ponadto, wydaje się, że kwestią czasu jest wprowadzenie kolejnych działań protekcjonistycznych. Już w zeszłym roku Prezydent Donald Trump opowiadał się za podwyższeniem ceł na import samochodów z Unii Europejskiej. Eksport z Polski do Stanów Zjednoczonych dynamicznie wzrasta, a zgodnie z ostatnimi danymi za pierwsze cztery miesiące tego roku, USA stały się naszym ósmym największym rynkiem eksportowym. Jednak do USA eksportujemy zaledwie 0,6% naszego całkowitego eksportu samochodów. Wyższe udziały mają chociażby Węgry czy Słowacja (odpowiednio 5,6% i 4,8%), gdzie produkowane są takie marki jak m.in. Mercedes, Audi czy Porsche. Niemniej jednak Polska stała się liderem w produkcji części i komponentów motoryzacyjnych, które są wykorzystywane w finalnych produktach branży motoryzacyjnej, montowanych zwłaszcza w Europie. Nasze zaangażowanie w tzw. globalnych łańcuchach dostaw może sprawić, że objęcie branży motoryzacyjnej wyższymi cłami
będzie miało negatywne konsekwencje dla naszych eksporterów. Jesteśmy dostawcami części motoryzacyjnych dla zagranicznych koncernów, a w przypadku Niemiec eksport samochodów do USA stanowi 15% całkowitego eksportu pojazdów" - argumentował Sielewicz.
Zgodnie z szacunkami Wiedeńskiego Instytutu Międzynarodowych Studiów Ekonomicznych, polski eksport samochodów do USA generuje 0,3% wartości dodanej dla naszej gospodarki. Ponad 600 tys. miejsc pracy w Unii Europejskiej zależy od eksportu pojazdów do USA, a w samej Polsce jest to 40 tys., co daje nam czwarte miejsce w UE pod względem potencjalnego wpływu po Niemczech, Włoszech i Wielkiej Brytanii. Oczywiście, są to wyliczenia teoretyczne, a ostateczny wpływ zależy od finalnej formy wprowadzonych taryf oraz elastyczności popytu i strategii firm na zmiany warunków rynkowych, wskazał główny ekonomista.
"Niemniej jednak pośredni wpływ zawirowań w globalnej wymianie handlowej będzie dla Polski niekorzystny. Udział eksportu towarów i usług przekracza równowartość 55% naszego PKB, a poprzednie doświadczenia wskazują, że dynamika polskiego eksportu reaguje na zmiany tempa globalnego handlu. W 2016 r. dynamika światowej wymiany handlowej obniżyła się do 1,5%, co było o połowę niższym tempem niż odnotowane w latach ubiegłych. W tym czasie dynamika polskiego eksportu spowolniła do 2,9% w 2016 r. z 8,3% odnotowanych w 2015 r. Z kolei przyspieszenie globalnego handlu do 4,4% w 2017 r. sprzyjało zwiększeniu dynamiki naszego eksportu do 10,2% w tym samym okresie. Wzrost liczby działań protekcjonistycznych, niepewność odnośnie ich dalszej eskalacji oraz osiągnięcie szczytu wzrostu gospodarczego zarówno w ujęciu globalnym, jak również w przypadku naszego największego partnera handlowego, czyli strefy euro, sprawiło, że w ciągu pierwszych czterech miesięcy 2018 roku dynamika polskiego eksportu obniżyła się do 5% r/r, a
jej tempo nie przyspieszy w kolejnych miesiącach" - podsumował Sielewicz.
Lesław Kretowicz