O ponad 160 proc. podrożały w trakcie czterech sesji akcje spółki SNAP Interactive. Wszystko dlatego, że inwestorzy rzucili się na jej papiery, biorąc ją za właściciela serwisu Snapchat. Problem w tym, że się pomylili.
Emocje inwestorów na nowojorskiej giełdzie rozgrzewa właśnie informacja o tym, że na parkiet zamierza wejść właściciel popularnego serwisu społecznościowego Snapchat. Spółka właśnie opublikowała prospekt emisyjny. Chce pozyskać na dalszy rozwój 3-4 mld dolarów, a analitycy nie mają wątpliwości, że będzie to jedno z najważniejszych wydarzeń rynkowych roku.
Skalę emocji potwierdziła właśnie "wpadka" inwestorów, którzy za Snapchata wzięli zupełnie inną spółkę. Agencja Bloomberg donosi, że notowana na nowojorskiej giełdzie spółka SNAP Interactive, zajmująca się tworzeniem aplikacji randkowych, podrożała w ciągu zaledwie czterech sesji o ponad 160 proc. Według Bloomberga, tak duży skok nie ma żadnego uzasadnienia poza takim, że inwestorzy rzucili się na akcje nie tej spółki, o której myśleli.
SNAP Interactive, jak podaje Bloomberg, nie ma bowiem nic wspólnego ze spółką Snap, czyli właścicielem Snapchata. Ta pierwsza jest wyceniana na około 69 mln dolarów. A druga? Z ocen analityków wynika, że Snapchat wart jest około 25 mld dolarów, a dwóch założycieli serwisu już wskoczyło na listę najbogatszych ludzi świata.
To nie pierwsza tego typu historia na Wall Street. W 2013 r. informacja o możliwym debiucie serwisu Twitter spowodowała, że w jednej chwili o kilkaset procent w górę zaczął szybować kurs akcji spółki zajmującej się handlem elektroniką Tweeter Home Entertainment. Ostatecznie jej notowania zostały wówczas zawieszone.