Kwestią czasu jest, gdy akcje niektórych spółek osiągną minimalną możliwą na GPW wartość - 1 grosz. Niżej się już nie da, czyli akcje już nie spadną. Natomiast minimalna zmiana kursu da nam 100 procent zarobku.
Tak zwane spółki groszowe to umownie firmy, których akcje notowana są poniżej 10 groszy. Na GPW notowanych jest pięć: FON (3 grosze). Mewa (2 grosze), PcGuard (4 grosze), Sanwil (10 groszy) i Elkop (3 grosze). Blisko tej granicy znajduje się również Orzeł, którego walory notowane są po 12 groszy.
Tak niska cena bierze się z reguły z przeprowadzania tzw. _ splitów _, czyli podziału wartości nominalnej akcji. Przeprowadzając split zamiast np. 10 akcji po złotówce, będziemy mieli 100 akcji po 10 groszy. Podczas hossy trwającej w 2007 r. spółki często decydowały się na takie rozwiązania, emitując przy tym setki milionów nowych groszowych akcji. Po co?
Praktyka pokazała, że kapitał spekulacyjny wykorzystywał to do szybkiego zarobku. W dniu przeprowadzenia splitu teoretyczna wartość akcji zamiast wynosić np. 10 groszy, została podbijana przez inwestorów np. do 12 groszy - czyli 20 proc. więcej. A to tylko dwa kroki notowań (minimalny krok - zmian notowań to właśnie jeden grosz) więcej.
Samo ogłoszenie splitu także windowało kursy spółek. Elkop w styczniu 2007 r. ogłosił, że w marcu tamtego roku przeprowadzi taką operację - akcje skoczyły z 18 zł do 62 zł, czyli o prawie 250 procent. Fon, który split przeprowadzał dwa razy w swojej historii (czerwiec 2007 r. oraz marzec 2008 r.), także przeżywał podobne perypetie. Od listopada 2007 r. do stycznia 2008 r., walory wzrosły z 28 do 78 groszy.
Jeszcze kilka dni temu, gdy na warszawski parkiet raczej tracił niż zyskiwał kilka z nich było o krok od osiągnięcia minimalnego poziomu notowań - 1 grosza. W miniony czwartek udało się to na chwilę prawom do akcji (PDA) spółki Mewa.
Jeśliby spojrzeć na tabele z najbardziej zyskującymi lub spadającymi spółkami na sesji, w większości przypadków znajdzie się tam któraś z wymienionych firm. Nie dziwią wzrosty lub spadki o np. 30 procent.
Nie powinny również dziwić obroty. W kwietniu wartość obrotu akcjami Fona wyniosła 5,2 mln zł, Elkopu 4 mln zł a PC Guarda 3,2 mln złotych. To daje średnio na jedną sesję 23, 18 i 14 tys. złotych.
1 grosz - i co dalej?
Gdy notowania akcji osiągną cenę jednego grosza sytuacja staję się bardzo ciekawa. Wszelkie paradoksy biorą się z faktu, że kodeks handlowy (przez to także system giełdy)
nie dopuszcza sytuacji, aby wartość akcji spadła poniżej tego poziomu.
I tak pierwszym wnioskiem z takiej sytuacji jest: *Dalej już nie da się stracić. *Przy cenie 1 grosza akcje nie mogą już więcej spadać. Teoretycznie więc kupując taką spółkę pozbywamy się ryzyka straty, możemy już tylko zarabiać. I tu nasuwa się drugi wniosek: *minimalny zarobek to 100 procent. *Najmniejszy krok notowań to grosz - więc akcje mogą wynosić albo 1 albo (następnie) 2 grosze. To oznacza, że nasz majątek zostanie podwojony.
Czyżby była to więc idealna inwestycja? Wystarczy bowiem wystawiać zlecenia kupna po 1 grosz i je akumulować. Potem, przy najmniejszej zwyżce - sprzedajemy i inkasujemy min. 100 proc. zysku. Mamy równocześnie pewność, że nasze akcje nie stracą więcej na wartości. Okazuje się, że nie jest jednak tak łatwo, jak zawsze - diabeł tkwi w szczegółach.
Teoria a praktyka
Największą bolączką w inwestowaniu w spółki groszowe jest ich płynność. Ogranicza to przede wszystkim wysokość kapitału, jaki możemy zainwestować - z reguły będą to więc mniejsze kwoty. Gdybyśmy chcieli kupić tanie akcje za więcej - prawdopodobnie podbilibyśmy tym samym ich kurs o spory procent, co mijałoby się z celem.
Problemem jest także sprzedaż akcji przy małym wolumenie handlu. Możemy być pewni, że w arkuszu zleceń przed naszym zleceniem, jest jeszcze wiele walorów wystawionych do sprzedaży przez innych inwestorów. Ograniczona płynność sprawia więc, że ryzyko istnieje.
Pod uwagę należy także wziąć fakt, że istnieje także proces odwrotny do splitu, tzw. _ reverse split. _Odnosząc się do przykładu podanego wcześniej - zamiast 100 akcji po 1 grosz, dostaniemy np. 1 akcję po złotówce. Prawdopodobieństwo przeprowadzenia odwrotnego splitu jest tym większe, że władze warszawskiej giełdy zapowiadały, że wprowadzą groszowe spółki na tzw. Listę Alertów. Co prawda zrezygnowały na razie z tego pomysłu, jednak taka możliwość wciąż istnieje.
Odwrotny split mógłby skutkować, że nasze akcje kosztujące wcześniej 1 grosz (i nie mogące spaść niżej), kosztowałyby złotówkę - a z tego poziomu spadek jest już jak najbardziej możliwy.
Opłaca się?
Sytuację akcji za grosz można określić raczej jako pewien paradoks niż prawdziwą okazję inwestycyjną. Jeśli już, jest to dobra gra dla inwestorów spekulacyjnych, którzy zadowolą się małymi (w przeliczeniu na pieniądze) zyskami i zaakceptują ryzyko niskiej płynności.
Nie zmienia to faktu, iż posiadanie akcji o wartości jednego grosza, rzeczywiście może dać 100-procentowy zarobek, który (wyłączając możliwość przeprowadzenia odwrotnego splitu) jest prawie pozbawiony ryzyka. Prawie - bo spółka może ogłosić np. upadłość lub po prostu popyt może zniknąć.
Takiego paradoksu nie spotkamy np. w Stanach Zjednoczonych, gdzie akcje o wartości poniżej dolara, przestają być notowane.