Czwartek na Wall Street przyniósł niewielkie zmiany, ale indeks Dow Jones i tak zdołał siódmy raz z rzędu ustanowić historyczny rekord. Skok notowań zaliczył producent aut elektrycznych Tesla po publikacji dobrych wyników o sprzedaży.
Kierowana przez uznawanego za wizjonera amerykańska firma Tesla od lat prezentuje tylko straty a mimo to jej akcje są rozchwytywane przez inwestorów. W tym roku wzrosły o aż 52 proc. Wartość koncernu zwiększyła się w czwartek do 53 mld dol. i przewyższa o ponad 3 mld dol. kapitalizację niedawno największej firmy motoryzacyjnej w USA, czyli General Motors.
Tesla wcale nie zawdzięcza tego zyskom, bo jeszcze ani razu ich nie pokazała. Strata w drugim kwartale wyniosła 336,4 mln dol. i była wyższa niż rok temu (293,2 mln dol.) - podaje agencja Reuters. A mimo to inwestorzy przystąpili do zakupów. Akcje Tesli wzrosły o 6,5 proc. w czwartek. Co było powodem?
Po pierwsze spółka podała, że ma 3 mld. dol w gotówce, co jest bezpieczną poduszką, pozwalającą przetrwać jeszcze długi czas na minusie. Po drugie nie licząc kosztów finansowych na autach spółka właściwie zarabia - marża motoryzacyjna brutto została wyliczona na 25 proc.
Wreszcie przychody wzrosły do 2,79 mld dol. w drugim kwartale, czyli były dwukrotnie wyższe niż rok temu. To powyżej oczekiwań analityków, oceniających przed wynikami, że spółce uda się osiągnąć 2,51 mld dol. przychodów. Tesla informuje, że codziennie zbiera 1,8 tys. zamówień na swój najnowszy Model 3, który wprowadziła do produkcji miesiąc temu.
Nowy produkt Tesli jest najtańszym w jej ofercie - kosztuje 35 tys. dolarów. To połowa ceny dotychczas oferowanych modeli. Do tego jest tańszy od porównywalnych produktów Mercedesa, Audi, czy BMW.
Nowy rekord Dow Jones Industrial
Lepsze od oczekiwań wyniki spółek napędzają indeksy giełdowe. Choć ostatnio ich zmiany są niewielkie, to i tak Dow Jones Industrial pokonał historyczne maksima po raz siódmy z rzędu. Wzrósł na zamknięciu w czwartek o 0,04 proc. do 22.026,10 pkt. Od początku roku DJI wzrósł o ok. 11 proc., a S&P o ok. 10,5 proc.
Pozostałe dwa najważniejsze indeksy z Wall Street jednak spadały. S&P 500 zniżkował o 0,22 proc. do 2.472,16 pkt. Nasdaq Composite stracił 0,35 proc. i wyniósł 6.340,34 pkt.
Spośród 80 proc. spółek z indeksu S&P 500, które dążyły podać swoje wyniki, 72 proc. pozytywnie zaskoczyło rynek zyskiem. Ankietowani przez Bloomberga analitycy spodziewają się przeciętnego wzrostu zysków amerykańskich spółek w drugim kwartale o 10,4 proc. wobec nieco ponad 6 proc. na początku sezonu wyników - podaje PAP.
Notowania na Wall Street w czwartek src="https://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1501740000&de=1501768800&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=DJI&colors%5B0%5D=%230082ff&s%5B1%5D=S%26P&colors%5B1%5D=%23e823ef&s%5B2%5D=Nasdaq&colors%5B2%5D=%23ef2361&tid=0&w=605&h=284&cm=1&lp=2"/>
- Giełdy w USA znajdują się w trendzie wzrostowym, głównie z uwagi na dobre wyniki kwartalne - ocenił Terry Sandven, główny strateg rynku akcji US Bank Wealth Management.
Randy Frederick, wiceprezes Charles Schwab, uważa, że po tym, jak indeks Dow Jones po raz pierwszy w historii pokonał poziom 22 tys. punktów, jest naturalne, że rynki mogą wejść w fazę technicznej konsolidacji - podaje PAP.
- Nie byłbym zaskoczony, jeśli zobaczymy uspokojenie, zwłaszcza przed piątkową publikacją danych z amerykańskiego rynku pracy - powiedział Frederick.
Amerykańską giełdę w dół ciągnęły w czwartek spółki paliwowe, technologiczne oraz z sektora finansowego.
18 proc., najmocniej od niemal 20 lat, traciły notowane na NYSE akcje izraelskiej Tevy. Producent leków ściął prognozę zysku na 2017 r. drugi raz w tym roku oraz obniżył o 75 proc. poziom dywidendy.
Wskaźnik aktywności w usługach w USA ISM w lipcu spadł do 53,9 pkt., wobec 57,4 pkt. w czerwcu - to najniższy odczyt od 11 miesięcy. Oczekiwano indeksu na poziomie 56,9 pkt. W ujęciu bezwzględnym spadek o 3,5 pkt. jest najmocniejszy od listopada 2008 r.
Indeks nowych zamówień również okazał się najniższy od 11 miesięcy, w dół zszedł również indeks zatrudnienia.
Rynku nie zaskoczył zgodny z konsensusem 3-proc. wzrost zamówień w przemyśle amerykańskim w czerwcu - to dla odmiany najwyższy wzrost od 8 miesięcy.
W piątek napłyną najważniejsze dane z tego tygodnia - raport z rynku pracy USA za lipiec. Rynek oczekuje wzrostu liczby nowo utworzonych etatów w sektorach pozarolniczych o 180 tys.
W ocenie niektórych przedstawicieli amerykańskiej Rezerwy Federalnej, redukcja portfela aktywów Fed może rozpocząć się we wrześniu - pisze PAP.
John Williams, prezes Fed z San Francisco, ocenił, że rozpoczęcie procesu redukcji w przyszłym miesiącu "byłoby odpowiednie", zgodnie z wcześniejszą komunikacją ze strony Fed.
Eric Rosengren, prezes Fed z Bostonu, powiedział w wywiadzie dla Wall Street Journal, że rynki właściwie odczytują zamiary Fed względem decyzji ws. bilansu we wrześniu.
W komunikacie po lipcowym posiedzeniu Fed napisano, że częściowe zakończenie rolowania aktywów z portfela Rezerwy może rozpocząć się "relatywnie niedługo".
Williams opowiedział się za jeszcze jedną podwyżką stóp proc. w USA w 2017 r. oraz "około" trzema podwyżkami w 2018 r. "Moja decyzja zależy od danych" - dodał. "Presja inflacyjna ostatecznie się pojawi" - dodał.
Zdaniem Rosengrena, dobra sytuacja na rynku pracy uzasadnia stopniowe podwyżki stóp proc. w USA.
Loretta Mester, prezes Fed z Cleveland, uważa, że działanie czynników tłumiących obecnie inflację w USA ustąpi, a w przyszłym roku inflacja powróci w okolice 2-proc. celu Fed. Zapytana o możliwą podwyżkę stóp proc. w USA podczas posiedzenia we wrześniu, Mester stwierdziła, że chce poczekać na dodatkowe dane o inflacji przed podjęciem takiej decyzji.
James Bullard, prezes Fed z St. Louis, powiedział w środę agencji MNI, że z uwagi na perspektywy inflacyjne w USA nie opowiedziałby się za podwyżką stóp procentowych w krótkim terminie.