A przynajmniej nie w skali globalnej. W trzecim kwartale tego roku firma była na minusie blisko 1,5 mld dolarów.
Popularność Ubera w Polsce rośnie z miesiąca na miesiąc. I to w tempie nawet blisko 20 proc., jeśli chodzi o liczbę przejazdów wykonywanych za pośrednictwem aplikacji. W niedawnej rozmowie z money.pl przedstawicielka firmy mówiła, że z alternatywy dla tradycyjnych taksówek korzysta już ponad milion Polaków.
Mimo tego nie wszędzie firma ma się równie dobrze. Kolejne państwa biorą się za regulowanie działalności Ubera. W przypadku Danii, która ostatnio narzuciła twarde przepisy, firma zdecydowała się wycofać z rynku.
Podobnych przypadków, gdzie zakazuje się lub utrudnia działalność Ubera jest na świecie więcej. To główny powód, dla którego firma nie zarabia pieniędzy. Już drugi kwartał z rzędu koszty przewyższają przychody i tym samym Uber notuje duże straty.
W trzecim kwartale był na minusie 1,46 mld dolarów, czyli ponad 5 mld zł. Zwiększył tym samym straty z 1,06 mld dolarów w drugim kwartale tego roku - donosi agencja Reuters, powołując się na źródła zbliżone do spółki. Oficjalnych, pełnych danych finansowych Uber nie publikuje, bo nie jest spółką publiczną. Nie ma więc takiego obowiązku.
W niemal wszystkich krajach, gdzie działa Uber, taksówkarze podnoszą argument, że kierowcy korzystających z tego typu aplikacji działają bez licencji, bez taksometrów i bez ubezpieczenia. Według nich to oznacza, że są nieuczciwą konkurencją, ponieważ muszą spełnić mniejsze wymogi niż taksówkarze.
Uber rzucił wyzwanie tradycyjnym korporacjom taksówkarskim, przede wszystkim ze względu na niskie ceny. Firma jest oparta na aplikacji, która kojarzy kierowców i pasażerów. Powstała w 2009 roku w San Francisco.
Wizerunek firmy nadszarpnęła też ostatnia afera związana z atakiem hakerskim na Ubera. Intruzi zyskali dostęp m.in. do informacji o 600 tys. kierowców. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że do ataku doszło w ubiegłym roku, a do teraz firma milczała na ten temat. Więcej pisaliśmy o tym TUTAJ.