Dow Jones Industrial na koniec dnia stracił 0,12 proc. i wyniósł 18 529,42 pkt. Indeks S&P 500 spadł o 0,06 proc. i wyniósł 2 182,64 pkt. Nasdaq Comp. zwyżkował o 0,12 proc. do 5 244,60 pkt.
Ze spółek wchodzących w skład indeksu Dow Jones największy wpływ na jego notowania miał spadek akcji Apple o 0,8 proc. i rosnące kursy United Health oraz Boeinga.
Traciły akcje spółek z branży wydobywczej, którym szkodzą zniżkujące ceny surowców, w tym metali. Indeks S&P energy stracił 0,9 proc., co było najgorszym wskazaniem od dwóch tygodni. W dół szły w poniedziałek między innymi ceny miedzi, aluminium oraz ołowiu.
Po silnych wzrostach w ostatnim czasie, w poniedziałek ponad trzyprocentowe spadki notowały ceny ropy naftowej. Ceny Brent pod koniec ubiegłego tygodnia zbliżyły się do 51 dolarów za baryłkę, co było ich najwyższym poziomem od ośmiu tygodni. W sierpniu ceny ropy poszły w górę o około 20 proc.
Notowaniom surowca pomagały spekulacje na temat możliwego zamrożenia poziomów wydobycia przez największych producentów, co zasugerowali w ostatnim czasie przedstawiciele OPEC oraz Rosji. Wielu obserwatorów, w tym analitycy Morgan Stanley i Barclays, wskazują jednak, że to porozumienie jest mało prawdopodobne.
W ubiegłym tygodniu raczej gołębi wydźwięk miała publikacja "minutek" z lipcowego posiedzenia Rezerwy Federalnej. Z jej z poprzedniego posiedzenia wynika, że amerykańscy bankierzy centralni na lipcowym posiedzeniu byli podzieleni w ocenach tego, czy w najbliższym czasie wskazana będzie podwyżka stóp procentowych w USA.
Bardziej "jastrzębio" zabrzmiały jednak wypowiedzi kilku członków Rezerwy Federalnej, w tym jej prezesa z Nowego Jorku Williama Dudleya oraz szefa Rezerwy Federalnej z San Francisco Johna Williamsa, którzy wypowiedzieli się za podwyżką w najbliższym czasie.