Po serii rekordów na giełdzie w USA niespodziewanie na rynki wkradła się bardzo duża nerwowość. Ostatnia sesja skończyła się największą przeceną akcji od dekady. Panikę starają się opanować analitycy, którzy nie dopuszczają myśli, że może to być początek głębszego krachu.
Lepszego początku roku inwestorzy z amerykańskiej giełdy nie mogli sobie wymarzyć. W styczniu niemal każda kolejna sesja przynosiła wzrost cen akcji. Wystarczyły jednak dwie ostatnie sesje, by cały optymizm wyparował, a indeksy wróciły do poziomu wyjścia.
Poniedziałkowa sesja przyniosła spadki głównych indeksów przekraczające 4 proc. Tak fatalnego wyniku w ciągu jednego dnia nie notowano na Wall Street od 2008 roku, a więc od ostatniego wielkiego kryzysu finansowego.
Przebieg poniedziałkowej sesji na Wall Street src="https://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1517817600&de=1517843700&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=S%26P&colors%5B0%5D=%230082ff&s%5B1%5D=DJI&colors%5B1%5D=%23e823ef&s%5B2%5D=Nasdaq&colors%5B2%5D=%23ef2361&fg=1&tiv=0&tid=0&tin=0&fr=1&w=605&h=284&cm=1&lp=3&rl=1"/>
Na zaskakująco mocną reakcję inwestorów zwraca uwagę Konrad Ryczko. Analityk Domu Maklerskiego BOŚ wskazuje na potężne odbicie indeksu VIX, zwanego indeksem strachu.
- To wskazuje na pewne zaskoczenie inwestorów w zakresie głębokości oraz dynamiki korekty na giełdzie - komentuje Ryczko.
Gigantyczna przecena akcji w USA wpłynęła na wyobraźnię inwestorów na całym świecie. Również w Azji we wtorek obserwujemy wyraźny wzrost niepewności. Indeks japońskiej giełdy Nikkei225 przejściowo tracił nawet blisko 7 proc., by kończyć dzień niecałe 5 proc. pod kreską.
Większy spokój zachowali giełdowi gracze z Chin. Indeks Shanghai Composite traci na wartości około 3,5 proc., co również jest wyjątkowo dużą przeceną, jak na ostatnie wyniki w Azji.
Przebieg wtorkowej sesji na giełdach w Azji src="https://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1517871600&de=1517957940&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=N225&colors%5B0%5D=%230082ff&s%5B1%5D=ShComp&colors%5B1%5D=%23e823ef&fg=1&tid=0&w=605&h=284&cm=1&lp=3&rl=1"/>
- Co ciekawe tąpnięcie to nie przekłada się jak dotąd na rynek walutowy, który pozostaje relatywnie stabilny. Eurodolar oscyluje tuż poniżej poziomu 1,24, co w konsekwencji nie wywiera znaczącej presji spadkowej na waluty rynków wschodzących, w tym złotego - relacjonuje ekspert DM BOŚ.
Czy to już poważny sygnał ostrzegawczy, że nadchodzi większy kryzys? Zagraniczne media finansowe cytują wiele komentarzy analityków, którzy raczej studzą emocje.
- Duże dzienne spadki cen akcji są tylko małą korektą, jeśli spojrzymy na wzrosty giełdowe ostatnich miesięcy, a nawet lat. Jeszcze jest bardzo dużo wolnej gotówki na rynkach, która tylko czeka na odpowiedni moment, by kupować za nią akcje - komentuje Ray Dalio, założyciel największego na świecie funduszu hedgingowego Bridgewater Associates, cytowany przez agencję Bloomberg.
Amerykański serwis przytacza także opinię Jurriena Timmera, dyrektora w Fidelity Investments, który nie spodziewa się większej przeceny niż na poziomie 10 proc.
Co spowodowało pogorszenie nastrojów na rynkach akcji? To m.in. wyraźny wzrost rentowności obligacji na świecie, także amerykańskich. Do tego piątkowe dane z rynku pracy były na tyle dobre, że ożyły spekulacje na temat możliwych nawet 4 podwyżek stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych, a to zły scenariusz dla posiadaczy akcji.