Ostatnia w lutym sesja na Wall Street przyniosła spadki głównych indeksów. S&P 500 i Nasdaq po raz pierwszy od 2011 r. spadły trzeci miesiąc z rzędu. Rosnące ceny ropy naftowej nie pomagają. Rynek ocenił, że dane makro wspierają scenariusz podwyżki stóp procentowych.
Silne dane makroekonomiczne opublikowane w piątek, w tym wydatki konsumentów, rosnące dużo szybciej od oczekiwań (+0,5 proc. miesiąc do miesiąca w styczniu, a oczekiwano +0,3 proc.), jak również lepszy zrewidowany wstępny PKB (+1 proc. w czwartym kwartale, a spodziewano się +0,4 proc.) spowodowały, że rynek diametralnie zmienił swoje oczekiwania odnośnie podwyżki stóp procentowych Fed.
Prawdopodobieństwo spełnienia takiego scenariusza jeszcze w tym roku co prawda nie przekracza 49 proc. według rynku kontraktów terminowych w Chicago, ale w czwartek było to jeszcze 34 proc., więc skok po danych o PKB i wydatkach Amerykanów jest wyraźny.
To głównie dlatego indeks S&P zanotował w lutym minimalną stratę 0,4 proc., chociaż jeszcze w ciągu dnia wydawało się, że będzie to pierwszy od listopada 2015 roku wzrostowy miesiąc. Końcówka poniedziałkowych notowań przyniosła jednak spadki.
Indeks Dow Jones Industrial na koniec dnia stracił 0,7 proc. i wyniósł 16516,50 pkt. S&P 500 spadł o 0,8 proc. i wyniósł 1932,23 pkt. Nasdaq Composite zniżkował o 0,7 proc. do 4557,95 pkt.
Wskazania techniczne zdominowały w poniedziałek nastawienie rynku. S&P 500 spadł poniżej 50-dniowej średniej kroczącej, znak odbierany jako negatywny dla nastrojów inwestorów. Indeks wyłamał się powyżej średniej w czwartek i nie wytrwał długo na wyższych poziomach.
- Fakt, że ropa mocno szła w górę, a rynki nie, martwi mnie, ale wydaje się, że rynki są obecnie nieco zmęczone. Rynek wykonał już duży ruch w górę, gdy S&P odbił się od 1812 pkt. i na tym etapie po prostu potrzebuje wytchnienia - uważa Matthew Tuttle, główny strateg inwestycyjny z Tuttle Tactical Management.
O 2,5 proc. drożała ropa naftowa Brent i jej cena zbliża się do poziomu 36 dolarów za baryłkę. W ubiegłym tygodniu Brent podrożała o 7 proc.
Słabsze od oczekiwań były poniedziałkowe raporty makro z USA. Na najsilniejszy od 2 lat spadek liczby umów na sprzedaż domów w USA wskazały dane z rynku nieruchomości. Silniej od oczekiwań spadł również wskaźnik Chicago PMI.
Liczba umów na sprzedaż domów, podpisanych w styczniu przez Amerykanów spadła miesiąc do miesiąca o 2,5 proc. Jest to najsilniejszy spadek tego wskaźnika od dwóch lat. Analitycy z Wall Street spodziewali się, że liczba umów na sprzedaż domów wzrośnie o 0,5 proc. miesiąc do miesiąca. W grudniu liczba podpisanych umów na sprzedaż domu (pending home sales) wzrosła o 0,9 proc. miesiąc do miesiąca, po korekcie.
Indeks aktywności sektora wytwórczego (PMI) w rejonie Chicago spadł w lutym do 47,6 pkt. z 55,6 pkt. w poprzednim miesiącu. Analitycy spodziewali się indeksu na poziomie 52,5 pkt.
W centrum uwagi znajdują się doniesienia z Chin. Bank centralny Chin (PBoC) poinformował o obniżeniu stopy rezerw obowiązkowych dla banków. PBoC chce w ten sposób pobudzić akcję kredytową i wesprzeć wzrost w rodzimej gospodarce.
Wcześniej rynki bez entuzjazmu przejęły efekty weekendowego posiedzenia grupy G20. W komunikacie wydanym po szczycie przywódcy największych gospodarek świata podkreślili konieczność reform strukturalnych, nie zadeklarowali jednak konkretnych działań mających na celu wsparcie wzrostu gospodarczego na świecie.