Czwartek na Wall Street przyniósł początkowo niewielkie zmiany głównych indeksów, ale w drugiej połowie dnia zaczęły one systematycznie piąć się w górę. Notowaniom pomogło wyraźne odbicie cen ropy naftowej, która podrożała o ponad 3 proc. Efektem był wzrost kursów... banków.
Indeks Dow Jones Industrial na koniec dnia zyskał 1,29 proc. i wyniósł 16.697,29 pkt. S&P 500 wzrósł o 1,13 proc. i wyniósł 1.951,70 pkt. Nasdaq Composite zwyżkował o 0,87 proc. do 4.582,21 pkt.
Poprawa nastrojów na Wall Street to m.in. efekt rosnących w drugiej części dnia cen ropy naftowej. Pod koniec handlu ten wzrost przekraczał 3 proc., za jedną baryłkę płacono ponad 33 dolary, a wcześniej ceny ropy spadały. Baryłka ropy WTI była wyceniana w pobliżu poziomu 31,6 dolarów po spadku o 1,6 proc.
Największy wpływ na wzrost indeksów miał sektor finansowy. Wzrost cen ropy powoduje, że zmniejsza się ryzyko niewypłacalności amerykańskich firm, wydobywających surowiec z łupków. Z tego powodu sektor finansowy stracił w w tym roku 12 proc. i był najgorszy w gronie sektorów indeksu S&P.
- W dalszym ciągu jesteśmy przywiązani do cen ropy naftowej. Nie odważyłbym się ogłosić końca tej korelacji - powiedział Jack Ablin, główny strateg inwestycyjny z BMO Private Bank.
Wśród liderów wzrostów były United Technologies oraz Goldman Sachs.
Słabo radziły sobie notowane na Wall Street spółki technologiczne. Traciły między innymi kursy największych pod względem kapitalizacji giełdowej spółek handlowanych na amerykańskiej giełdzie, technologicznych gigantów Apple i Alphabet (Google)
. W końcówce notowań znaczna część ich strat została odrobiona.
W opinii analityków, częściowo za wzrosty na amerykańskiej giełdzie odpowiada zamykanie pozycji krótkich, które dały już odpowiedni zarobek inwestorom.
- Nie zostały jeszcze pokryte wszystkie krótkie pozycje. Ciągle mamy jeszcze trochę takich pozycji i będziemy obserwować ich zamykanie - uważa Daniel Deming, dyrektor zarządzający KKM Financial.
- Wcześniejsze spadki to była realizacja zysków. Jesteśmy blisko punktu zwrotnego, szukamy nowego katalizatora dla dalszego zachowania się rynków - dodał Tom Wright, dyrektor od rynków akcji w JMP Securities.
Zamówienia na dobra trwałe w USA w styczniu wzrosły najmocniej od marca ubiegłego roku i poszły w górę o 4,9 proc. mdm. W grudniu spadły o 4,6 proc. mdm po korekcie. Analitycy oczekiwali, że zamówienia wzrosną o 2,9 proc. mdm. Lepszy od oczekiwań okazał się również odczyt wskaźnika zamówień na dobra trwałe z wykluczeniem środków transportu. Wzrósł on o 1,8 proc. mdm wobec spadku o 0,7 proc. miesiąc wcześniej po korekcie. Tutaj analitycy oczekiwali wzrostu 0,3 proc. mdm.
Liczba osób ubiegających się po raz pierwszy o zasiłek dla bezrobotnych w ubiegłym tygodniu w USA wzrosła do 272 tys. z 262 tys. tydzień wcześniej. Ekonomiści z Wall Street spodziewali się, że liczba nowych bezrobotnych wyniesie 270 tys.