To reakcja na wymianę ciosów między USA i Chinami. Walka toczy się o wpływy z handlu. Eksperci nie przebierają w słowach i poważnie mówią o groźbie wojny handlowej.
Stało się. Od piątku zaczynają obowiązywać amerykańskie cła na import stali i aluminium. Do tego w czwartek prezydent Donald Trump ogłosił uruchomienie sankcji handlowych wobec Chin, obejmujących cła odwetowe i ograniczenie inwestycji.
Ekonomiści PKO BP zauważają, że stawka celna na import chińskich towarów będzie na poziomie 25 proc., czyli wyniesie około 60 mld dolarów. Dodatkowo Stany Zjednoczone mają wystąpić przeciwko Chinom na forum WTO (Światowa Organizacja Handlu).
Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź Chin. Władze tego kraju mówią o odwecie, nakierowanym głównie na import amerykańskiej żywności. Mowa m.in. o 15 proc. cłach na owoce, orzechy i wina. Chodzi tu o blisko 1 mld dolarów. Wyższą, 25-proc. stawką, mają być obłożone także wieprzowina czy złom aluminium za 2 mld dolarów.
Eksperci coraz głośniej ostrzegają przed narastającym napięciem między dwiema największymi gospodarkami świata, nazywając to wojną handlową. Skutkuje to m.in. ostrymi spadkami na giełdach.
- Ostatnie kilkanaście godzin handlu na rynkach przyniosło wyraźne podbicie ryzyka wśród inwestorów. Tłumaczone jest to wprowadzeniem nowego cła przez administrację Donalda Trumpa, co przy głośnej krytyce ze strony Chin traktowane jest jako możliwy początek tzw. wojen handlowych na świecie - komentuje Konrad Ryczko, analityk Domu Maklerskiego BOŚ.
Ekspert wylicza, że rynek zareagował dość dynamicznie przeceniając akcje na amerykańskiej giełdzie. Indeks S&P500, grupujący pół tysiąca największych firm w USA, w jeden dzień stracił na wartości 2,5 proc.
Przebieg sesji na amerykańskiej giełdzie src="https://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1521705600&de=1521730800&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=S%26P&colors%5B0%5D=%230082ff&s%5B1%5D=DJI&colors%5B1%5D=%23e823ef&s%5B2%5D=Nasdaq&colors%5B2%5D=%23ef2361&fg=1&tiv=0&tid=0&tin=0&fr=1&w=605&h=284&cm=1&lp=3&rl=1"/>
Nerwowo było też w nocy na parkietach azjatyckich. Indeks Nikkei225 zanotował jeszcze większy spadek notowań - o 4,4 proc. Z kolei chiński Shanghai Composite stracił 3,4 proc.
Już w czwartek na giełdach europejskich również widać było ucieczkę inwestorów z pieniędzmi. Główne indeksy były pod kreską około 2 proc. W ten trend wpisała się też warszawska giełda.
- Czy te pierwsze salwy handlowej agresji to dopiero początek poważnego konfliktu, czy tylko ostrzeżenia? W tej chwili trudno to jednoznacznie ocenić, aczkolwiek z perspektywy rynkowej dalsze zaognianie sytuacji może się okazać poważnym argumentem dla inwestorów, by na dłuższy czas odpocząć od akcji, zwłaszcza, że działania obu krajów szybko mogą się negatywnie przełożyć na sytuację gospodarczą na świecie - podkreśla Szymon Juszczyk, ekspert rynkowy RDM Wealth Management.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl