Eskalacja retoryki wojny handlowej z USA to nic dobrego dla chińskiej gospodarki. Tak przynajmniej twierdzą inwestorzy giełdowi, którzy wycofali miliardy dolarów kapitału z chińskiej giełdy. A konkretnie 358 mld juanów, czyli 52 mld dol. w sam poniedziałek.
Przed 9:00 naszego czasu kluczowy indeks Shanghai Composite zszedł o 1,4 proc. poniżej 2,7 tys. pkt. Tak niskich wartości indeksu nie widziano od 2016 roku, ale to też już jest blisko cen z listopada 2014 roku. Traciły największe firmy ubezpieczeniowe, elektrownie, firmy farmaceutyczne i żywnościowe.
Notowania na giełdzie w Szanghaju w ostatnim tygodniu src="https://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1532936124&de=1533568200&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=ShComp&colors%5B0%5D=%230082ff&tid=0&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
W ciągu kilku ostatnich miesięcy praca z ostatnich kilku lat można powiedzieć, że została zaprzepaszczona. Traci giełda, ale nieco odbił się i juan. W poniedziałek na forex poszedł w górę o 0,4 proc., odrabiając tylko nieco ponad 9-procentowych strat z ostatnich pięciu miesięcy.
Powodem wielkiego zjazdu akcji jest piątkowa propozycja ceł ze strony Chin. Mają być nimi obciążone amerykańskie towary o wartości 60 mld dol. Państwowe media Państwa Środka oskarżają Stany Zjednoczone o szantaż.
Trump tego oczekiwał. Chiny boją się ucieczki kapitału
Tymczasem prezydent Trump prawie w tym samym czasie ogłosił, że jego strategia nakładania ceł na chiński import „pracuje lepiej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać”, wskazując właśnie na spadki na chińskiej giełdzie. Ucieczka kapitału to to, czego Chiny w ostatnich latach bały się najbardziej. I te strachy właśnie się materializują.
Trump przewiduje, że amerykański rynek będzie rósł dramatycznie, jak tylko dojdzie do renegocjacji umów handlowych.
- 25-procentowe cła na część chińskiego importu będą wkrótce kompensowane, ale Trump zwiększa presję na Chiny, a te z kolei kopią dalej - powiedział agencji Reuters Shane Oliver, główny ekonomista AMP Capital. - Cła tej wielkości będą miały znaczący wpływ ekonomiczny na wzrost Chin, potencjalnie obniżając dynamikę PKB do 0,5 proc. Ale prawdopodobnie odbiją się także na Stanach Zjednoczonych - dodał.
W tym samym czasie Chiny zaczynają działać w kierunku umocnienia juana, by uchronić gospodarkę od dekapitalizacji. Późnym wieczorem w piątek Ludowy Bank Chin podwyższył wymagania rezerw na pozycje forward na niektóre waluty, powodując że gra przeciw juanowi stała się droższa. To podziałało, bo juan odbił się od 14-miesięcznych minimów.
Ta zmiana wpłynęła zresztą też na dolara australijskiego, który z racji silnych powiązań gospodarczych (duży eksport surowców z Australii do Chin) uważany jest za płynny odpowiednik juana. Odbił w piątek mocno w górę (o 0,5 proc.) z najniższych poziomów od dwóch tygodni.
- Nasi ekonomiści uważają, że PBOC (Ludowy Bank Chin - red.) podejmie kolejne akcje, jeśli deprecjacja juana będzie kontynuowana, lub odpływ kapitału się nasili - podali analitycy JPMorgan w nocie do klientów.
Tymczasem na giełdzie w Nowym Jorku teoretycznie wszystko idzie po myśli Trumpa. Indeksy Dow Jones Industrial i S&P500 poszły w górę po 0,5 proc., nieco gorzej zachowywał się technologiczny Nasdaq (+0,1 proc.). Tłumaczy się to lepszymi wynikami spółek, choć obawy o nasilenie wojny handlowej na świecie trochę studzą optymizm.
Studzi go też umacnianie się dolara i szybkie podwyższanie stóp procentowych przez Rezerwę Federalną. Dolar umocnił się w tym roku o 3,4 proc. względem koszyka najważniejszych walut. To zła wiadomość dla eksporterów i amerykańskich korporacji międzynarodowych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl