Akcje w Chinach spadły w poniedziałek już trzeci dzień z rzędu, a od października indeks Shanghai Composite stracił już łącznie prawie 9 proc. To konsekwencja ceł jakie USA nałożyły na chińskie towary. A może być jeszcze ciekawiej.
Obawy o przyszłość światowej gospodarki uderzyły też w ropę naftową. Ceny w piątek spadły o aż 8 proc. i europejska Brent zeszła poniżej 60 dol. za baryłkę. To największy dzienny spadek od trzech lat. Jaka szkoda, że nie widać tego jeszcze na polskich stacjach. W listopadzie spadek jest ponad 22-procentowy - jeśli się utrzyma do końca miesiąca będzie to największy ruch w dół od października 2008.
Notowania ropy w ostatnim tygodniu
Powód? Prezydent Trump ma pod koniec miesiąca odbyć rozmowy ze swoim chińskim odpowiednikiem Xi Jinpingiem na konferencji G20 w Argentynie. USA ma w tych rozmowach przygotowany kolejny cios w Chiny, czyli wzrost ceł na towary o wartości 200 mld dol. z Państwa Śroska z 10 do 25 proc.
- Spotkanie USA-Chiny to najważniejsze wydarzenie do końca roku - powiedział Nobuhiko Kuramochi, główny strateg w Mizuho Securities w wypowiedzi dla agencji Reuters.
Wskazał przy tym, że wyniki chińskich spółek za lipiec-wrzesień tylko nieznacznie zostały dotknięte taryfami. - Dopiero kolejne raporty finansowe pokażą pełny wpływ taryf. Jeśli cła zostaną jeszcze podwyższone, to uderzy w zyski - dodał.
Zimna wojna na progu
Obawy rynku idą znacznie dalej niż konsekwencje ograniczeń handlowych. Wskazuje się, że spadki akcji i cen ropy naftowej nastąpiły zaraz po tym, jak wiceprezydent Mike Pence zwiększył nacisk na Chiny w swoim przemówieniu z 4 października. W przemówieniu wskazał kwestie chińskich cyberataków, Tajwan, wolność na morzu, prawa człowieka, oskarżając chińskie służby specjalne o hurtową kradzież amerykańskich technologii, w tym militarnych.
- Przemówienie Pence'a to początek zimnej wojny - wskazał trader walutowy jednego z amerykańskich banków w wypowiedzi dla Reutersa. To wpłynie na globalne łańcuchy dostaw. Problem dotknie m.in. producenta iPhone'ów - Apple.
Wojna handlowa już ma znaczenie m.in. dla gospodarki europejskiej. Dane o koniunkturze z piątku, tj. indeksy PMI za listopad pokazały, że strefa euro rozwija się znacznie wolniej niż oczekiwano. Eksport spada, w tym ten motoryzacyjny kierowany do Chin.
To wpłynęło na osłabienie euro względem dolara. A zbyt mocny dolar z kolei może spowodować spowolnienie w USA. W ten sposób dochodzimy do kwestii stóp procentowych amerykańskiego Fed. Pojawiły się już „gołębie” komentarze z grona Federalnego Komitetu Otwartego Rynku, czyli przybywa tych, którzy nie chcą kolejnych podwyżek stóp procentowych z racji potencjalnego spowolnienia wzrostu gospodarki i zbyt dużej siły dolara.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl