Wydatki Amerykanów były w lipcu większe o 42 mld dolarów (+0,4 proc.), ale za to dochody aż o 60,1 mld dolarów (+0,3 proc.) przekroczyły dane z czerwca. Wszystko to zgodnie z prognozami analityków.
Na przeciętnego Amerykanina przypadało w lipcu 3,6 tys. dolarów miesięcznie tzw. dochodu do dyspozycji (po podatkach, ale razem z wypłatami socjalnymi), czyli o 125 dolarów więcej niż rok temu, a wydatki wyniosły 3,3 tys. dolarów - o 121 dolarów więcej niż w 2015 r.
5,7 procent dochodów, czyli łącznie 795 mld dolarów, mieszkańcy USA przeznaczyli na oszczędności. To więcej niż w lipcu rok temu (791 mld dolarów), choć stopa oszczędności była wtedy wyższa (5,8 proc.).
Groźne stopy procentowe
Pozytywny trend w dochodach i wydatkach grozi inflacją i może dać jeden z powodów do podwyżki stóp procentowych przez amerykański bank centralny (Fed), a na tę wiadomość z niepokojem oczekują rynki akcji. Mimo że wyższe stopy to będzie powrót do normalności, to rynki przyzwyczaiły się już do łatwego pieniądza i odwyk może być bolesny.
Dużo ważniejsze dla Fed od wspomnianych wyżej danych będą informacje Biura Statystyk Rynku Pracy, które zostaną podane w piątek, czyli stopa bezrobocia i wzrost zatrudnienia oraz płac i to one mają zdecydować, czy stopy wzrosną już we wrześniu.
Sugestie zbliżania się takiego kroku widać w wypowiedziach członków Fed od połowy sierpnia, a szczególnie na rynki podziałały piątkowe wypowiedzi prezes Yellen i wiceprezesa Fishera. Podwyżka stóp zacznie prawdopodobnie odwrót inwestorów na rynkach finansowych od bardziej ryzykownych aktywów.
W lipcu ceny wzrosły w USA o 0,8 proc., ale nie uwzględniając cen żywności i energii już o 1,6 proc. Jeśli na rynek ropy powrócą wzrosty, to inflacja może przyśpieszyć, wtedy obecny zbyt duży nawis pieniądza po latach dodruku, może być problemem dla gospodarki i trzeba będzie go z rynku ściągnąć. Ruch wyprzedzający to właśnie podwyżka stóp procentowych, która przesunie środki z rynku w kierunku obligacji czy lokat bankowych.