Decyzja Amerykanów odbiła się szerokim echem na rynku aluminium i faktycznie wstrząsnęła nim od strony fundamentalnej. Po narzuceniu sankcji na Deripaskę i UC Rusal, zaczęły pojawiać się problemy z dostawami aluminium do różnych krajów świata. Co więcej, sytuacja jest daleka od uspokojenia, a wręcz przeciwnie - problemy ze strukturą dostaw wydają się piętrzyć.
Naturalnie odbiło się to na cenach aluminium, które na początku kwietnia wręcz szaleją. W samym poprzednim tygodniu cena aluminium na London Metal Exchange (LME) wzrosła o 12%, co jest największą tygodniową zwyżką w historii notowań londyńskiego kontraktu, czyli od 1987 r. Tymczasem na początku bieżącego tygodnia cena aluminium kontynuuje wzrosty: w poniedziałek notowania kontraktów na LME przekroczyły poziom 2350 USD za tonę, docierając tym samym do najwyższych poziomów od sześciu lat. W dynamicznej zwyżce cen swój niebagatelny udział mają inwestorzy instytucjonalni, którzy w ostatnich dniach panicznie zamykali krótkie pozycje na rynku aluminium.
Obecna sytuacja jest wyjątkowa na rynku aluminium, który w historii dużo częściej zmagał się z nadpodażą niż deficytem. Podaż aluminium na ogół jest relatywnie prosta do dostosowania do zapotrzebowania na globalnym rynku w porównaniu do innych metali przemysłowych i szlachetnych. Tymczasem obecnie, za sprawą sankcji na UC Rusal, również spółka Glencore, handlująca m.in. rosyjskim aluminium, najprawdopodobniej ogłosi tzw. force majeure (,,siła wyższa") na niektóre dostawy tego metalu.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI