Akcje spółek, które zarabiają na ruchu turystycznym, poszły w piątek mocno w dół. To reakcja na zamach terrorystyczny w Barcelonie, w wyniku którego śmierć poniosło 13 osób, a około stu zostało rannych.
Notowane w Londynie akcje Easyjet spadają o 2,1 proc., Ryanair o 2 proc., a właściciel British Airways IAG traci 2,2 proc. W dół idzie też niemiecka Lufthansa 1,2 proc, o 1,4 proc. spada europejski producent samolotów Airbus, a akcje hiszpańskiego portu lotniczego Aena tracą 1,4 proc.
Tak reagowały w piątek na krwawy zamach terrorystyczny w Barcelonie akcje spółek związanych z transportem powietrznym.
Atmosfera strachu z pewnością przełoży się na decyzje wakacyjne wielu ludzi w Europie. Na tym stracą finansowo w pierwszej kolejności przewoźnicy, firmy turystyczne i hotelarskie. Widać to m.in. po kurcie Orbisu, którego akcje w Warszawie spadają w piątek przed południem o 1,2 proc.
- Jak obserwowaliśmy to w ostatnich kilku latach w Europie, tego rodzaju okrutne wydarzenia wpływają na turystykę i na zyski spółek transportu lotniczego - powiedział agencji Reuters Neil Wilson, analityk ETX Capital.
Najwięcej na kontynencie traci w piątek giełda w Madrycie. Indeks IBEX35 idzie w dół o 1,2 proc. Wpływ na to mają w pierwszej kolejności akcje Melia Hotels, tracące 2,6 proc.
Od 0,8 do 1,1 proc. spadają też trzy najważniejsze giełdy Europy, czyli frankfurcka, londyńska i paryska. Indeks największych 50 spółek strefy euro traci 1,1 proc.
Nie tylko jednak linie lotnicze i spółki hotelarskie są wyprzedawane. Większy wpływ na źle prezentujące się indeksy giełdowe mają banki.
W czołówce spadków w indeksie Euro Stoxx 50 są: hiszpański Santander (-1,8 proc.), holenderski ING Groep (-1,7 proc.) oraz francuskie BNP Paribas i Societe Generale.
Zła koniunktura bierze się nie tylko z tragicznych wydarzeń w Barcelonie, ale i pogorszenia relacji na linii Donald Trump - wielki biznes w USA. Poparcie prezydenta dla demonstrantów w Charlottesville w południowym stanie Wirginia, którzy protestowali przeciw usunięciu pomnika generała Konfederacji Roberta E. Lee, a przy okazji mieli podobnież wznosić rasistowskie i antyżydowskie hasła, spowodowało, że z komitetów doradczych prezydenta zrezygnowali szefowie wielkich koncernów.
To z kolei postawiło pod znakiem zapytania pozycję Trumpa i szanse przeforsowania przez niego ambitnych planów cięć podatków i inwestycji infrastrukturalnych. Na to natomiast liczyły giełdy, które dzięki planom Trumpa rosły i biły rekordy.
Do tego wszystkiego w przypadku europejskich akcji dołożyły się nierewelacyjne wyniki spółek. 60 proc. wśród spółek, które podały już informacje kwartalne przekroczyło co prawda prognozy, ale te ustawione były na dość ostrożnych poziomach, bo analitycy wielkich rzeczy nie oczekiwali w związku z mocnym euro.