Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Paweł Satalecki
|

Źle się dzieje w USA

0
Podziel się:

Amerykańskie indeksy wciąż tracą na wartości. Dolar słabnie a surowce drożeją. Czy największą gospodarkę świata czeka krach?

Źle się dzieje w USA
(PAP/EPA)

Amerykańskie indeksy straciły wczoraj ponad 2,5 procent. Dolar słabnie a surowce drożeją. Czy największą gospodarkę świata czeka krach?

Dow Jones stracił wczoraj wieczorem 2,64 proc. a S&P 2,94 procent. Ostatnia tak duża przecena amerykańskich walorów miała miejsce 19 października.

Inwestorzy za oceanem pozbywają się akcji po ostatniej decyzji władz monetarnych USA o obniżeniu stóp procentowych o 0,25 pb. do 4,5 procent. W komunikacie szef FED, Ben Bernanke, podał, że kolejne cięcia nie są już takie pewne. A na to bardzo liczyli inwestorzy.

Równocześnie dolar nadal słabnie. Wczoraj był najtańszy w historii do euro i za europejską walutę płacono już prawie 1,5 dolara. Niegdyś uważany za najbardziej stabilną z walut amerykański dolar sporo traci ze swojego*ZOBACZ TAKŻE: *
Modelka Gisele Bundchen nie chce zarabiać w dolarach prestiżu.

Jeden z wysoko postawionych chińskich polityków zapowiedział, że jego kraj zacznie kupować silne waluty, jak euro, żeby zdywersyfikować przewyższające 1,4 bln dolarów rezerwy walutowe.

Tania amerykańska waluta oraz spadające w USA indeksy napędzają także hossę na rynku surowców. Jeszcze w połowie października Money.pl informował, że ropa kosztuje 85 dolarów, co było wtedy najwyższym poziomem w historii. Dziesięć dni później "czarne złoto" kosztowało już 90 dolarów za baryłkę. Obecnie jest to około 98 dol. i mało kto wątpi, że ceny tego surowca nie osiągną psychologicznej bariery 100 dolarów.

Podobna sytuacja ma się również z metalami szlachetnymi. Złoto było przedwczoraj najdroższe od 28 lat i za uncję tego kruszcu w Nowym Jorku płacono ponad 800 dolarów.

_ Czy w takich warunkach opłaca się inwestować na amerykańskich rynkach akcji? Inwestorzy w USA wychodzą z założenia, że nie. _

Obawy inwestorów sięgają jednak nieco dalej niż spekulacyjne wzrosty cen surowców. Rynek obawia się negatywnego wpływu kryzysu ryzykownych kredytów hipotecznych w Stanach Zjednoczonych na całą gospodarkę. Widoczne jest to przede wszystkim w stratach tamtejszych banków, które przez zbyt ryzykowną politykę kredytową tracą obecnie miliardy dolarów.

Jak chociażby Merill Lynch, któremu wyparowało prawie 9 mld dolarów w minionym kwartale. Po takich wynikach prezes instytucji stracił swoją posadę. Podobnie inny gigant światowej finansjery - Citigroup, którego odpisy sięgnęły jak dotąd 11 mld dolarów. W tym przypadku głowy również się posypały.

Co mogłoby pomóc rynkowi akcji w USA? Na pewno kolejna obniżka stóp procentowych, na co wciąż ponad połowa rynku liczy. W obecnej sytuacji wydaje się to jednak nieuzasadnione - płynące z gospodarki Stanów dane makro, nie są już tak tragiczne, jak wyglądało to ostatnio. Podobnie wyniki w III kwartale (nie licząc instytucji finansowych). Perspektywa zwolnienia gospodarki, a nie jej krachu, powoduje, że FED ma ciężki orzech do zgryzienia.

Z jednej strony - presja Białego Domu i przyszłych wyborów. Także naciski inwestorów. Z drugiej - inflacja, która wciąż jest zagrożeniem, nie tylko zresztą w USA.

Nie dziwi więc fakt, że indeksy za oceanem zachowują się bardzo nerwowo. Na wyjaśnienie jednak będzie trzeba poczekać, aż skala strat na rynku kredytów będzie dokładnie znana. Jak dotąd szacuje się, że jest to ok 100 mld dol., z czego "ujawniono" 40 mld dolarów.

ZOBACZ TAKŻE:

giełda
waluty
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)