Hiszpański holding odzieżowy Inditex, do którego należą m.in. takie marki jak Zara, Pull&Bear, Bershka i Stradivarius, mocno odczuł pandemię. Koronawirus na wiele miesięcy pozamykał sklepy, co przełożyło się na gigantyczny spadek zysków. Ratunkiem okazała się sprzedaż internetowa, która urosła w niemal takim samym tempie, w jakim zmniejszyły się zyski.
Klienci w sklepach należących do grupy Inditex na całym świecie w 2020 roku zostawili około 20,4 mld euro. To oznacza spadek sprzedaży o 28 proc., na co główny wpływ miała pandemia i zamknięcie sklepów na długie miesiące.
Czytaj więcej: Nacjonalizacja prywatnych firm metodą "na OFE". Akcje warte 60 mld zł mogą trafić w państwowe ręce
Gdyby w podobnej skali spadły zyski, to nie byłoby aż tak źle. Zjazd był jednak znacznie większy. Zysk netto 2020 roku zmniejszył się o 70 proc. i wyniósł 1,1 mld euro.
Inwestorzy na najnowsze wyniki właściciela Zary nie zareagowali zbyt nerwowo. W czwartek nawet notowania spółki na giełdzie idą w górę. Spadku zysków i przychodów ze sprzedaży można się było spodziewać w pandemicznym roku.
A warto podkreślić, że Hiszpanie nie pozostali bierni i w reakcji na zamknięcie sklepów mocno postawili na sprzedaż internetową. Rok do roku wpływy z kanału online wzrosły o 77 proc. W sumie stanowią już blisko jedną trzecią wszystkich przychodów.
Czytaj więcej: Rekordowe ceny mieszkań w Warszawie i Krakowie. Duże zmiany w innych miastach
Przedstawiciele spółki zapowiadają też dalszy wzrost znaczenia internetowej sprzedaży. Warto dodać, że już przed pandemią firma postawiła sobie za cel rozwój e-commerce, ale docelowo udział tego kanału w przychodach miał wynieść 25 proc. Tymczasem ten poziom został wyraźnie przekroczony dwa lata wcześniej niż zakładano.
Z zapowiedzi zarządu wynika, że w latach 2020-2022 w rozwój cyfrowy biznesu zainwestuje około miliarda euro.
Obecnie ciągle duża część sklepów stacjonarnych należących do Inditex na całym świecie jest zamknięta. Mowa o około 15 proc.